Sąd rejonowy dzielnicy Peczersk w Kijowie zdecydował o powtórnym aresztowaniu skazanej już na siedem lat więzienia i przebywającej w areszcie byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko - poinformowała w czwartek wieczorem jej obrona.

Swą decyzję sąd podjął podczas wyjazdowej sesji, którą przeprowadzono w celi Tymoszenko w areszcie śledczym w kijowskiej dzielnicy Łukianiwka. Była premier uczestniczyła w posiedzeniu sądu leżąc w łóżku, z którego od jakiegoś czasu nie wstaje z powodu problemów z kręgosłupem.

Po wyjściu z rozprawy adwokat Tymoszenko Serhij Własenko zaprezentował zebranym przed aresztem śledczym dziennikarzom wniosek o aresztowanie, wniesiony do sądu przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU).

"Charakter przestępstw, o popełnienie których oskarża się J. Tymoszenko, oraz dane, znajdujące się w materiałach śledztwa świadczą, że przebywając na wolności J. Tymoszenko może negatywnie wpływać na świadków i zbieranie dowodów" - napisano we wniosku.

"To całkowity marazm" - oświadczył Własenko, informując, że podczas procesu starał się udowodnić sądowi, że Tymoszenko nie może być aresztowana ponownie, gdyż i tak przebywa pod strażą. "Oni robią z ukraińskiego narodu debili. Uważają każdego Ukraińca za idiotę" - powiedział obrońca.

Wniosek SBU o powtórne aresztowanie byłej premier związany jest ze śledztwem w sprawie przestępstw, które miała ona popełnić, kierując w latach 90. firmą Jednolite Systemy Energetyczne Ukrainy (JSEU).

Ukraińscy obrońcy praw człowieka mówili wcześniej, że wyjazdowych, prowadzonych w aresztach sesji sądu nie było nawet w czasach stalinowskich. Współpracownicy Tymoszenko oceniali z kolei, że posiedzenie sądu w areszcie jest prowokacją przeciwników zbliżenia Ukrainy z Unią Europejską.

Tymoszenko była najważniejszą konkurentką Janukowycza w zwycięskich dla niego ubiegłorocznych wyborach prezydenckich

"Te prowokacje, te tortury stosowane wobec Tymoszenko to operacja specjalna służb sąsiedniego państwa, by nie dopuścić do zaplanowanego 19 grudnia parafowania umowy stowarzyszeniowej między Ukrainą a UE. (Służby te) robią wszystko, by umowa ta nie została zawarta" - mówił deputowany Bloku Julii Tymoszenko, Andrij Pawłowski.

Skazanie Tymoszenko na siedem lat więzienia poważnie zachwiało stosunkami między Ukrainą a UE, która uznała, że władze ukraińskie mają wybiórczy stosunek do prawa. Pojawiły się wątpliwości, czy podczas grudniowego szczytu Ukraina-UE dojdzie do parafowania umowy stowarzyszeniowej między Kijowem i Brukselą.

Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz, do którego politycy unijni apelują o rozwiązanie problemu jego głównej przeciwniczki politycznej oświadczył w czwartek, że jest mu "przykro" w związku z sytuacją wokół Tymoszenko.

"Jest mi przykro, że takie procesy (wokół Tymoszenko - PAP) mają miejsce. Nie życzyłbym nikomu, by znalazł się w takiej sytuacji" - oświadczył prezydent podczas wizyty w obwodzie dniepropietrowskim na wschodzie kraju.

Tymoszenko była najważniejszą konkurentką Janukowycza w zwycięskich dla niego ubiegłorocznych wyborach prezydenckich. Podczas swego procesu sądowego była premier oskarżała prezydenta, że to on inspiruje działania, celem których jest wyrugowanie jej z polityki.