Sąd apelacyjny w Kijowie przełożył we wtorek o jeden dzień rozpatrzenie odwołania od wyroku 7 lat więzienia dla byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko i nakazał jej, by w środę osobiście stawiła się na rozprawie.

Współpracownicy przetrzymywanej od ponad czterech miesięcy w więzieniu opozycjonistki tłumaczyli, że Tymoszenko nie może pojawić się w sądzie, gdyż wskutek problemów z kręgosłupem nie jest w stanie samodzielnie się poruszać.

"Nie przyszła do sądu, gdyż nie może nawet siedzieć, a oni szukają sposobu na jak najszybsze rozpatrzenie apelacji. Mają dwa wyjścia: albo zmuszą ją od wycofania skargi (na wyrok), albo ją tutaj (do sądu) dostarczą. Nie wykluczam, że dowiozą ją siłą" - powiedział Mychajło Ływinski, należący do najbliższego otoczenia byłej premier.

Wtorkowej rozprawie apelacyjnej towarzyszyła demonstracja około 2 tysięcy zwolenników Tymoszenko przed budynkiem sądu. Doszło tam do przepychanek między milicją a deputowanymi Bloku Julii Tymoszenko, którzy próbowali dostać się na salę rozpraw.

W poniedziałek późnym wieczorem przebywającą w areszcie Tymoszenko odwiedził komisarz Unii Europejskiej do spraw jej rozszerzenia Sztefan Fuele. Był on pierwszym politykiem europejskim, któremu zezwolono na widzenie z więzioną od początku sierpnia byłą premier.

Sprawa Tymoszenko stanowi przeszkodę w parafowaniu umowy stowarzyszeniowej między Kijowem a Brukselą, do którego miało dojść na zaplanowanym na 19 grudnia szczycie Ukraina-UE. UE chce, by Tymoszenko, przywódczyni największego ugrupowania opozycyjnego w ukraińskim parlamencie, mogła powrócić do życia politycznego.

Była premier została skazana na 7 lat więzienia w październiku. Sąd rejonowy dzielnicy Peczersk w Kijowie uznał, że Tymoszenko dopuściła się nadużyć przy zawieraniu w 2009 r. kontraktów gazowych z Rosją.