Za najgłośniejszymi przypadkami kradzieży nowych technologii zawsze stał Pekin. Państwo Środka jest zainteresowane dosłownie wszystkim: bateriami, komputerami, samochodami czy samolotami. Władze retorycznie zadają pytanie: po co mamy wydawać miliardy na badania, skoro ich wyniki możemy mieć za darmo
Jin Hanjuan miała właśnie wsiąść do samolotu odlatującego do Pekinu, kiedy zatrzymano ją do wyrywkowej kontroli. Według dokumentów sądowych i oświadczenia FBI w sprawie o szpiegostwo przemysłowe prowadzonej przeciwko niej, kiedy cztery lata temu celnicy na lotnisku O'Hare w Chicago przeszukali bagaże programistki, znaleźli ponad tysiąc poufnych dokumentów. Zostały rzekomo ukradzione z Motoroli, amerykańskiego koncernu elektronicznego, dla którego Jin pracowała jeszcze na dwa dni przed odlotem. Oficerowie odkryli również podręczniki obsługi chińskiego sprzętu wojskowego, katalog produktów militarnych jednej z europejskich firm, dokumenty opisujące chińskie aplikacje wojskowe dla sprzętu elektronicznego sporządzone przez niewymienioną z nazwy chińską firmę oraz 30 tys. dol. w gotówce.
W akcie oskarżenia przeciwko Jin, która w przyszłym miesiącu ma stanąć przed sądem w Chicago, Motorola twierdzi, że informacje, które znalazły się w jej posiadaniu, są warte ponad 600 mln dol. Firma dodaje, że straciłaby znaczące globalne przychody, gdyby dokumenty te zostały upublicznione. Pani Jin nie przyznaje się do winy.
W osobnej sprawie cywilnej wytoczonej przez Motorolę Jin jest współoskarżona z Huawei, chińskim producentem sprzętu telekomunikacyjnego, o „potajemne zaangażowanie” w rozwój produktów chińskiej firmy w czasie, kiedy pracowała dla Motoroli. Huawei twierdzi, że sprawa wytoczona przez Motorolę jest pozbawiona merytorycznych podstaw i odmawia komentarza.

Opiłki na krawacie

Postępowanie prawne przeciwko Jin rzuca nieco światła na mroczny świat szpiegostwa przemysłowego – definiowanego jako używanie przez firmy lub ich agentów nielegalnych metod w celu dezorganizacji działań konkurentów lub zdobycia dostępu do ich sekretów.
Zainteresowanie tym tematem wzrosło za sprawą głośnego skandalu we Francji, który skłonił koncern motoryzacyjny Renault do zwolnienia trzech czołowych menedżerów za rzekome przekazywanie poufnych dokumentów osobom spoza firmy. Według Carlosa Ghosna, prezesa grupy, rzekome kradzieże dotyczyły modelu baterii zasilającej samochody elektryczne. Renault i jego japoński partner, Nissan, któremu Ghosn także szefuje, zainwestowały w ten projekt 4 mld euro.
Zmiany technologiczne mają coraz większy wpływ na wyniki biznesowe, więc firmy są zainteresowane dostępem do tajemnic konkurentów na tak wczesnym etapie rozwijania nowych produktów i usług, jak to tylko możliwe. – Jest większa globalizacja i większa konkurencja. A to oznacza większą przestępczość – mówi Olivier Buquen, szef Economic Intelligence Office w Paryżu, biura powołanego w 2009 r., by koordynować walkę ze szpiegostwem przemysłowym we Francji.
Według Dane'a Chamarro, dyrektora zarządzającego na Azję Północną w Control Risks, firmie specjalizującej się w bezpieczeństwie, szpiegostwo przemysłowe nie dotyczy tylko najbardziej zaawansowanych technologicznie sektorów, takich jak komputery, samochody i telekomy. – Każda firma z wysokim poziomem prac badawczo-rozwojowych i tam, gdzie technologia ma wpływ na produkty, stoi wobec takiego zagrożenia – mówi.
Większość działań wywiadowczych podejmowanych przez korporacje jest legalna i opiera się na zbieraniu strzępów informacji o konkurentach przy okazji targów branżowych. Sposoby docierania do najpilniej strzeżonych tajemnic firmy są natomiast różne. Najczęściej pracownicy odchodzący z firmy zabierają ze sobą poufne projekty. Andrea Riello, prezes Riello, dużego włoskiego producenta narzędzi, mówi: – W ciągu pięciu lat mieliśmy trzy przypadki, że nasze sekrety techniczne zostały wykradzione i użyte w produktach rywali. Za każdym razem wyglądało na to, że byli pracownicy przekazali szczegóły konkurencji. Trudno jednak zebrać na to dowody.
Inne sztuczki mogą być bardziej wyrafinowane. Pewien francuski inżynier zauważył, że jego kolega z azjatyckiej firmy, odwiedzając fabrykę, wyjątkowo często zatrzymywał się, by sznurować buty. Okazało się, że zbierał z podłogi opiłki metali, które przylepiały się do taśmy klejącej umocowanej na zbyt długim krawacie. Później trafiały do analizy w laboratoriach konkurencyjnej firmy.



Tysiąc ziarenek piasku

Przedstawiciele służb wywiadowczych USA szacują koszty, jakie amerykańskie firmy ponoszą z powodu utraconej sprzedaży będącej wynikiem nielegalnego przywłaszczenia technologii i pomysłów biznesowych, na 100 – 250 mld dol. rocznie. Wiadomo, że ofiarami szpiegostwa przemysłowego padają General Motors, Ford, General Electric, Intel i Boeing, ale żaden z koncernów nie chce rozmawiać o szczegółach.
W Europie obawy przed utratą technologicznego know-how skutkują naciskami na Komisję Europejską, żeby stworzyć grupę monitorującą zagraniczną aktywność inwestycyjną. Według wielu osób zajmujących się wywiadem korporacyjnym chińskie agencje państwowe są często mocno zaangażowane w wysiłki rodzimych firm, by zbierać informacje o zagranicznych konkurentach. W Rosji, Francji i Izraelu państwo również aktywnie wspiera programy pozyskiwania technologii od zagranicznych przedsiębiorstw, ale metodyczne podejście Pekinu jest wyjątkiem. Nigel Inkster, dyrektor londyńskiego Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS), ostrzegał w zeszłym miesiącu, że szpiegostwo przemysłowe staje się dla krajów takich jak Chiny wielkim biznesem.
W tym kraju, gdzie wielu przemysłowych gigantów jest kontrolowanych przez państwo, zaciera się granica oddzielająca rząd od firm. Innym czynnikiem jest historia. W przyszłym miesiącu minie 25 lat od kiedy Deng Xiaoping zaakceptował rządowy program znany jako „projekt 863” (nazwany tak od daty – trzeciego miesiąca 1986 r.). Program 863 wciąż istnieje i jest finansowany oraz zarządzany przez Pekin.
Jego oficjalnym celem jest stymulowanie postępu technologicznego na wielu polach, by uniezależnić Chiny od zobowiązań finansowych związanych z zagranicznymi technologiami. Jednak wiele osób na Zachodzie sądzi, że w rzeczywistości wspiera on również nielegalne przejmowanie zagranicznych technologii. Bez względu na to, jaka jest skala i zakres programu 863, Chiny stosują szpiegostwo przemysłowe w sposób niezwykle ostrożny. Metoda ta nazywana jest „tysiącem ziarenek piasku”.
- Zbierają wszystko, co może się przydać w bardzo wielu dziedzinach, i cierpliwie filtrują swoje znaleziska, aż dostaną to, czego potrzebują – twierdzi jeden ze specjalistów od bezpieczeństwa korporacyjnego, który pracuje w Chinach. – Ich podejście znacząco kontrastuje z Rosjanami, którzy są zbyt ambitni i przez to nieporadni.
Formy działania mogą się od siebie różnić: od płacenia pracownikom za informacje, przez zbieranie know-how o procesach lub produktach podczas wizyt w fabrykach, po cyberataki na bazy danych i sieci elektroniczne.

Własność nie do obrony

– Przemysłowe cyberszpiegostwo jest jednym z największych problemów, przed którymi stoją wszystkie kraje – twierdzi Melissa Hathaway, była pracowniczka amerykańskiego wywiadu i szefowa grupy ds. bezpieczeństwa elektronicznego, powołanej przez prezydenta Baracka Obamę. – Skala włamań do korporacyjnych baz danych jest tak duża, że Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), regulator amerykańskich rynków, może wkrótce zacząć żądać od firm, by dla dobra akcjonariuszy rutynowo oceniały swój stopień zabezpieczeń przed elektronicznymi atakami – mówi.
Jedną z najbardziej znanych firm, która ucierpiała w ten sposób, jest Google. W zeszłym roku firma padła ofiarą ataku hakerów z Chin. Okazało się, że atakujący weszli w posiadanie niektórych kodów źródłowych do wyszukiwarki Google, stanowiących ważną część własności intelektualnej firmy.
Google poinformował później, że zidentyfikował kilkanaście przedsiębiorstw, które także padły ofiarą tego zmasowanego ataku. Zaatakowano ponad sto koncernów, w tym duży bank inwestycyjny, firmy produkujące sprzęt i oprogramowanie komputerowe oraz koncerny zbrojeniowe. W orbicie zainteresowania Chińczyków znalazły się między innymi Symantec, Adobe Systems i Northrup Grumman. We wszystkich przypadkach celem była własność intelektualna, w tym kody programów komputerowych, projekty chipów i tym podobne.
Atak rozpoczął się od komputerów używanych na dwóch chińskich uniwersytetach, z których jeden ma bliskie powiązania z wojskiem. Pekin publicznie zaprzecza, jakoby angażował się w szpiegostwo przemysłowe lub ataki hakerów, ale wiele zagranicznych firm i agencji wywiadowczych traktuje te deklaracje z przymrużeniem oka.
Jak firmy powinny reagować na zagrożenie szpiegostwem przemysłowym? Jedną odpowiedzią może być minimalizowanie możliwości przecieków albo poprzez stosowanie skomplikowanych technologii informatycznych, albo poleganie na zdrowym rozsądku. Inna to wyzbycie się złudzeń, że przecieków da się uniknąć, i skoncentrowanie się na najbardziej zaawansowanych technologiach i produktach, których nie można odtworzyć poza firmą. Dieter Zetsche, prezes niemieckiego koncernu motoryzacyjnego Daimler, mówi, że nie boi się kradzieży sekretów firmy. – Nie powinniśmy tracić czasu na ochronę naszej własności intelektualnej, ale musimy próbować być bardziej innowacyjni i szybsi od innych.