Trybunał Konstytucyjny uznał, że nie miałem możliwości występowania o akta dotyczące spraw szefa Amber Gold Marcina P.; pozostaję przy swoim zdaniu, wbrew wyrokowi TK - stwierdził w czwartek przed komisją śledczą b. minister sprawiedliwości Jarosław Gowin.

Kwestia zwrócenia się Gowina latem 2012 r. do gdańskiego sądu o przekazanie akt sprawy dotyczącej szefa Amber Gold była odrębnym wątkiem wynikłym wówczas na kanwie kontroli działań gdańskich sądów. Zdaniem części prawników minister i prezes gdańskiego sądu, który udostępnił mu te akta, złamali wówczas obowiązującą ustawę o ustroju sądów powszechnych. Sam minister podkreślał, że ma prawo wglądu w akta.

W czwartek Gowin przypomniał, że "przytłaczająca większość środowiska sędziowskiego krytycznie odbierała fakt, że wystąpiłem o akta".

"Czy pana zdaniem środowisko sędziowskie kierowało się solidarnością, a nie literą prawa?" - dopytywał Witold Zembaczyński (Nowoczesna).

Gowin odpowiedział, że "sprawa jest sporna". "Trybunał Konstytucyjny w jakiś czas później uznał, że w świetle obowiązującego wówczas prawa jednak nie miałem możliwości występowania o te akta. Pozostaję przy swoim zdaniu" - powiedział wicepremier.

"Wbrew wyrokowi Trybunału?" - dopytał Zembaczyński. "Tak" - odpowiedział Gowin.

TK w październiku 2015 r. uznał, że przepisy o prawie ministra sprawiedliwości do żądania przedstawienia mu akt sprawy sądowej są niezgodne z konstytucją. Według TK, takie uprawnienie MS było "wkroczeniem w dziedzinę sprawowania wymiaru sprawiedliwości".

20 września 2012 r. Gowin odpowiadając na pytania dotyczące zarzutów medialnych o złamanie przez niego przepisów ustawy o ustroju sądów powszechnych ws. żądania akt powiedział: "Mam w nosie literę przepisów, ważny jest ich duch i ważne jest to, że Polacy mają prawo żyć w państwie, gdzie wymiar sprawiedliwości stoi na straży interesów obywateli, a nie na straży interesów sitwy tworzonej przez część środowisk prawniczych. Ja wiem, że ta sitwa jest dzisiaj przerażona tym, co robię i chcę, żeby stąd poszedł jasny przekaz do tej sitwy: nie zastraszycie mnie". Dzień później minister przeprosił za swoją wypowiedź, że "ma w nosie literę przepisów".

W październiku 2012 r. warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa na wniosek SLD o możliwym przekroczeniu uprawnień przez Gowina i prezesów gdańskich sądów ws. zwrócenia się do gdańskiego sądu o przekazanie akt spraw dot. Marcina P. "Wyżej wymienieni funkcjonariusze publiczni naruszyli przepisy proceduralne, ale ich zachowanie nie naruszyło dóbr prawnie chronionych; jednocześnie działali na korzyść interesu publicznego" - oceniła wtedy prokuratura.