Natychmiast po wybuchu afery Amber Gold ówczesny premier Donald Tusk poważnie rozważał dymisję szefa ABW Krzysztofa Bondaryka oraz prezes UOKiK Małgorzaty Krasnodębskiej-Tomkiel - mówił minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL Jarosław Gowin przed komisją śledczą.

Gowin stał na czele resortu sprawiedliwości, gdy wybuchła afera Amber Gold - funkcję tę pełnił od listopada 2011 r. do maja 2013 r.

Podczas czwartkowego przesłuchania szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) pytała Gowina, kogo po wybuchu afery Amber Gold zdymisjonował ówczesny premier Donald Tusk.

"Natychmiast po wybuchu afery, wedle mojej wiedzy, premier poważnie rozważał odwołanie szefa ABW gen. Bondaryka oraz prezes UOKiK. Ostatecznie nie zdecydował się ani na jedno, ani na drugie" - odpowiedział.

"W obu tych przypadkach zmienił zdanie, chociaż oboje zostali odwołani w późniejszym okresie" - dodał.

Gowin wskazał, że w przypadku gen. Bondaryka "zdecydowanie w obronę" brał go minister Jacek Cichocki, który "słusznie wskazywał, że ABW przystąpiło do działań natychmiast po tym, kiedy Amber Gold weszło w obszar przemysłu lotniczego".

Wassermann dopytywała, dlaczego więc nikt ze służb nie ostrzegł wcześniej Tuska, jeśli chodzi o sprawę Amber Gold. "Mogę mówić tylko o faktach, których byłem świadkiem. Byłem świadkiem zgłaszania przez premiera Tuska dużych zastrzeżeń do działalności ABW; nie byłem świadkiem zgłaszania zastrzeżeń do działalności policji" - odpowiedział Gowin.

Szefowa komisji pytała też, czy Tusk miał w planach odwołanie ówczesnego prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, w związku z działaniami prokuratury. "Czy w kontekście afery Amber Gold premier rozważał możliwość takich działań, tego szczerze mówiąc nie pamiętam" - odparł.