- Opisane w DGP przypadki mogą też zaburzać relacje między pracownikami wewnątrz inspekcji. Jeśli pojawiają się np. nierówności płacowe, negatywnie wpływa to nie tylko na jej wiarygodność, ale też funkcjonowanie - mówi w rozmowie z DGP prof. Jacek Męcina członek Rady Ochrony Pracy, przewodniczący zespołu ds. prawa pracy Rady Dialogu Społecznego, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Prof. Jacek Męcina członek Rady Ochrony Pracy, przewodniczący zespołu ds. prawa pracy Rady Dialogu Społecznego, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan
ikona lupy />
DGP
DGP opisał przypadki, gdy etaty i awanse w Państwowej Inspekcji Pracy otrzymywali m.in. aktywni politycy rządzącej partii oraz osoby z regionu, z którego pochodzi Wiesław Łyszczek, główny inspektor pracy. Dla wybranych pracowników zorganizowano nawet przyspieszony kurs na inspektora pracy. Jak to świadczy o instytucji, która powinna być apolityczna i bezstronna?
Usytuowanie PIP jako instytucji bezpośrednio podległej marszałkowi Sejmu i Radzie Ochrony Pracy wskazuje na jej specjalną rolę. Miało ją chronić przed wpływami i naciskami politycznymi. Informacje przedstawione przez DGP są porażające z punktu widzenia funkcjonowania inspekcji. Wskazują, że systemowo następuje podważenie autorytetu PIP, która powinna egzekwować prawo w sposób obiektywny i bezstronny. Chodzi o organizowanie przyspieszonych aplikacji na inspektora, nietransparentne zasady awansu, zatrudnianie nowych osób, które szybko otrzymują ważne stanowiska. Przypomnę, że dotychczas kariery w PIP nie były szybkie – pracownicy zaliczali poszczególne szczeble awansu przez dość długi czas po to, by zyskać niezbędne doświadczenie. Opisane w DGP przypadki mogą też zaburzać relacje między pracownikami wewnątrz inspekcji. Jeśli pojawiają się np. nierówności płacowe, negatywnie wpływa to nie tylko na jej wiarygodność, ale też funkcjonowanie. To paradoks, że w instytucji odpowiedzialnej za egzekwowanie prawa pracy może dochodzić do dyskryminacji płacowej.
Organy nadzorujące PIP, czyli Rada Ochrony Pracy (ROP) i sejmowa komisja ds. kontroli państwowej, nabrały wody w usta po publikacji DGP. Nie brakuje tego głosu?
Na pewno trzeba poprosić PIP o odniesienie się do wszystkich informacji w tym zakresie. Do ROP już wcześniej docierały przecież sygnały o możliwych nieprawidłowościach. Na posiedzeniach rady były przedstawiane pytania dotyczące wątpliwych praktyk kadrowych w PIP. Odpowiedzi były przekazywane najczęściej na piśmie, więc nie wszyscy członkowie ROP mieli do nich dostęp i mogli się do nich odnieść. Trzeba rzetelnie przeanalizować te doniesienia. Dyskusja w tej sprawie jest potrzebna.
Czy sprawą powinni zająć się też partnerzy społeczni, czyli związki zawodowe i organizacje pracodawców? W końcu to ich członkowie powinni być najbardziej zainteresowani działalnością PIP i zapewnieniem, by była to apolityczna i transparentnie funkcjonująca instytucja.
W Radzie Ochrony Pracy oprócz posłów są także przedstawiciele partnerów społecznych. Związki zawodowe i organizacje pracodaw ców współuczestniczą więc w procesie kontroli nad działalnością PIP. Powinny więc odnieść się do przedstawionych informacji. Niewykluczone, że już na najbliższym posiedzeniu zespołu ds. prawa pracy Rady Dialogu Społecznego pojawi się wniosek o zajęcie się tym tematem. Ja na pewno będę zwracał uwagę na te doniesienia, m.in. dlatego, że przedstawiciele inspekcji uczestniczą w posiedzeniach zespołu. Dla dobra tej instytucji i jej prawidłowego funkcjonowania jest to konieczne. Oczywiście działa ona na rzecz poprawy warunków zatrudnienia pracowników, ale przecież kontroluje pracodawców. Warto więc, żeby partnerzy społeczni zabrali głos w tej sprawie i sprawdzili, jak przedstawione przypadki wątpliwych decyzji kadrowych wpływają na działalność PIP. Chodzi przecież o dobro tej instytucji i funkcjonowanie ważnego obszaru kontroli państwowej, który ma wpływ zarówno na jakość polityki społecznej, ochrony praw pracowniczych, jak i warunki prowadzenia działalności gospodarczej. Działania takie należy więc podejmować dla dobra publicznego.