Etat w inspekcji pracy otrzymała m.in. była kandydatka PiS na prezydenta Słupska oraz radny tej partii w Krośnie i koordynator struktur partii w okręgu rzeszowskim. Dla wybranych PIP zorganizowała nawet przyspieszony kurs na inspektora pracy.
Od momentu, gdy głównym inspektorem pracy (GIP) został Wiesław Łyszczek, były szef Okręgowego Inspektoratu w Rzeszowie, etaty w centrali PIP otrzymało 56 osób (w okresie 1 listopada 2017 r. – 6 marca 2019 r.). W tym samym czasie rozwiązano
umowy z 30 osobami. Wśród nowo zatrudnionych jest m.in. Grzegorz Nieradka, 28-latek, który stanowisko doradcy głównego inspektora pracy łączy z funkcją radnego z ramienia PiS w powiecie krośnieńskim oraz koordynatora ds. struktur partii w okręgu rzeszowskim. Pracę w PIP (na pół etatu) znalazła też Anna Mrowińska, radna PiS w Słupsku i kandydatka tej partii na prezydenta tego miasta w ostatnich wyborach samorządowych. Z kolei Piotr Kalbron, prywatnie zięć Piotra Dudy, szefa NSZZ „Solidarność”, 2 listopada 2017 r. awansował na stanowisko zastępcy okręgowego inspektora pracy ds. prawno-organizacyjnych (w Katowicach), choć nie jest z wykształcenia prawnikiem. Ukończył Politechnikę Śląską, specjalność: systemy produkcyjne i logistyczne w przedsiębiorstwie przemysłowym.
Nowe zasady prowadzenia dokumentacji pracowniczej. Rewolucyjne zmiany w przechowywaniu i prowadzeniu akt osobowych >>>>
Dla wybranych pracowników główny inspektorat zorganizował w ubiegłym roku zaoczną, trzymiesięczną aplikację inspektorską (zwykły kurs trwa rok). Nabór był wyłącznie wewnętrzny. Kandydatów mogli wskazywać okręgowi inspektorzy pracy lub sam GIP. Aplikację ukończyło 11 osób, w tym Grzegorz Nieradka. Sześć z nich (pracujących w okręgowych inspektoratach) jest obecnie zatrudnionych na stanowisku młodszego inspektora pracy. Dwie z nich otrzymują pensje prawie dwa razy wyższe od przeciętnego
wynagrodzenia inspektora pracy. Pozostałych pięć osób wytypowano spośród pracowników głównego inspektoratu. Każdy z tych pięciu zatrudnionych pracuje w PIP od niedawna (zostali zatrudnieni w 2018 r., czyli w czasie, gdy PIP zarządzał już Wiesław Łyszczek). Troje z nich pełni już jednak funkcje wicedyrektorów departamentu, czyli objęło stanowiska odpowiedzialne i dobrze płatne (przeciętnie zarabiają ok. 2,5–3 razy więcej niż inspektor pracy).
Inni pracownicy centrali to dostrzegają. Wśród zatrudnionych wrze nie tylko z powodów wyżej wymienionych. Od prawie roku w instytucji, która stoi na straży praw pracowniczych, trwa… spór zbiorowy załogi z pracodawcą. To pierwszy taki przypadek w 100-letniej historii PIP
Szybkie kariery
Anna Mrowińska (kandydatka PiS na prezydenta Słupska w ostatnich wyborach samorządowych) jest formalnie zatrudniona w Głównym Inspektoracie Pracy (z siedzibą w Warszawie), ale oddelegowana do pracy w Oddziale PIP w Słupsku. Dla radnej z tego miasta to wygodne rozwiązanie, choć zapewne nie ułatwia realizacji zadań, jakie jej powierzono, czyli współpracy z partnerami społecznymi, w szczególności związkami zawodowymi. Mrowińska ukończyła Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Słupsku i trzy rodzaje
studiów podyplomowych: bibliotekoznawstwo i informację naukową, zarządzanie w administracji samorządowej oraz zarządzanie bezpieczeństwem obronności państwa. Żaden z tych kierunków nie dotyczy stricte celów działania PIP.
Z kolei Grzegorz Nieradka (doradca GIP) jest zatrudniony w PIP od 17 miesięcy. Jak wynika z jego oświadczeń majątkowych (przed funkcją radnego powiatu krośnieńskiego był radnym miejskim w Iwoniczu-Zdroju), wcześniej pełnił funkcję asystenta marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. DGP zapytał Kancelarię Sejmu m.in. o wymiar etatu i wynagrodzenie, jakie otrzymywał Grzegorz Nieradka, ale ta odmówiła odpowiedzi, powołując się na fakt, że nie pełnił on w strukturach kancelarii funkcji publicznej. Doradca GIP ukończył Politechnikę Krakowską (specjalność technologia ropy i gazu) oraz studia podyplomowe na kierunku „Zarządzanie w przemyśle naftowym i gazowym”. Z informacji zawartych na jego oficjalnej stronie internetowej wynika m.in., że w okresie studiów współpracował z ówczesnym posłem PiS Andrzejem Dudą oraz że jest (lub był) zatrudniony w Rafinerii w Jaśle na stanowisku specjalisty ds. rozwoju produktu (staraliśmy się potwierdzić, czy wciąż jest zatrudniony w rafinerii, ale nie udzielił odpowiedzi w tej sprawie). Z jego ostatniego oświadczenia majątkowego (złożonego 4 grudnia 2018 r.) wynika, że uzyskuje zarobki z różnych źródeł (umowa o pracę, zlecenie, dieta radnego) i posiada oszczędności w wysokości 135 tys. zł oraz obligacje Skarbu Państwa na kwotę 25 tys. zł. W ciągu nieco ponad 1,5 roku jego
majątek wzrósł o 90 tys. zł (o 65 tys. zł oszczędności oraz 25 tys. zł w obligacjach; w porównaniu z oświadczeniem składanym 21 kwietnia 2017 r.).
Szybkie uprawnienia
Grzegorz Nieradka jest jedną z 11 osób, które w ubiegłym roku ukończyły przyspieszony, zaoczny
kurs na inspektora pracy. Trwał on trzy miesiące (21 września 2018 r. – 21 grudnia 2018 r.). DGP sprawdził, czy jest to zwykła praktyka. Jak wynika z informacji uzyskanych od PIP, poprzednio taki przyspieszony kurs zorganizowano w 2006 r. (wówczas kończyli go m.in. rzecznicy prasowi okręgowych inspektorów).
Decyzję o organizacji tego ubiegłorocznego podjął główny inspektor pracy (na podstawie zarządzenia z 4 września 2008 r.). Nabór miał charakter wewnętrzny – odbywał się wyłącznie spośród pracowników PIP, tj. okręgowych inspektoratów pracy i Głównego Inspektoratu Pracy. Informacja w tej sprawie została przekazana okręgowym inspektorom pracy (16 jednostek), którzy wskazali kandydatów do odbycia tej aplikacji. Z kolei pracowników samej centrali PIP wskazał główny inspektor pracy po zasięgnięciu opinii swoich zastępców i dyrektorów departamentu. Ostatecznie wytypowano 11 osób – pięć z centrali i sześć z okręgów. W gronie osób z głównego inspektoratu – oprócz Nieradki – znalazła się też m.in. Iwona Hadacz, zatrudniona w Głównym Inspektoracie Pracy od 17 miesięcy, wicedyrektor departamentu kadr i szkoleń, który został utworzony 1 stycznia 2018 r. (wcześniej nie było takiego departamentu; początkowo była przedstawiana jako asystent głównego inspektora). Zanim otrzymała etat w inspekcji, prowadziła własną firmę zajmującą się rozliczaniem czasu pracy kierowców (w Sieniawie, woj. podkarpackie) i była laureatką programu prewencyjnego OIP w Rzeszowie w okresie, gdy szefem tego okręgu był Wiesław Łyszczek (sam główny inspektor pracy w trakcie pracy w rzeszowskim OIP był m.in. biegłym sądowym z zakresu bhp i czasu pracy kierowców). Funkcję wicedyrektorów departamentu pełnią też dwie inne absolwentki przyspieszonego kursu – Dorota Jaworska (zatrudniona w PIP od 1 marca 2018 r.) oraz Izabela Czopik (zatrudniona od 1 lutego 2018 r.). Ta druga, absolwentka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Rzeszowskiego, od niedawna pełni funkcję p.o. wicedyrektora departamentu planowania, analiz i statystyki. Przejęła ją po odwołanym 30 kwietnia 2019 r. Marku Szcześniaku (pełnił tę funkcję przez prawie 12 lat; zajmował stanowisko na podstawie powołania, więc – jak wyjaśnił GIP – w tym przypadku nie było konieczne uzasadnienie decyzji o odwołaniu). Wcześniej była referentem prawnym w departamencie prawnym GIP.
Ukraina ostrzega Europę: przygotujcie się na gazowy kryzys>>>
Z kolei spośród sześciu osób wskazanych z 16 okręgów PIP połowa pochodzi z jednego OIP – rzeszowskiego (byli zatrudnieni na stanowiskach referenta prawnego, starszego referenta i sekretarza; teraz są już młodszymi inspektorami pracy). Jedna z trzech osób z okręgu rzeszowskiego nie musiała nawet zdawać drugiej części egzaminu państwowego kończącego aplikację (drugą ze zwolnionych z egzaminu osób była Izabela Czopik). 18 października 2018 r. weszło bowiem w życie zarządzenie nr 77/18 głównego inspektora pracy, zgodnie z którym przewodniczący komisji egzaminacyjnej może zwolnić z drugiej części egzaminu osobę, która w pierwszym etapie uzyskała dwie oceny bardzo dobre. Przewodniczącego wyznacza główny inspektor pracy (ostatnio wyznaczał na tę funkcję samego siebie lub swojego zastępcę Bogdana Drzastwę). Przed tą zmianą zwolnienie takie nie było możliwe. Osoby, które wykazywały się szczególną wiedzą, mogły liczyć co najwyżej na wyróżnienie.
Ciekawe płace
Poprosiliśmy PIP o przekazanie informacji o zarobkach osób, które ukończyły zaoczną aplikację, oraz wszystkich dyrektorów i wicedyrektorów departamentów w Głównym Inspektoracie Pracy. Inspekcja odmówiła, twierdząc, że informacja o danych osobowych, a w szczególności o wysokości miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego brutto, nie dotyczy sprawy publicznej, lecz informacji ad personam i nie podlega udostępnieniu w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Ostatecznie – po wymianie argumentów – PIP przekazała dane niepersonifikowane, czyli przeciętną wysokość wynagrodzenia z trzech miesięcy (styczeń–marzec 2019 r.; bez nagród jubileuszowych), każdej z sześciu osób z okręgów, które ukończyły zaoczny kurs i zajmują teraz stanowisko młodszego inspektora pracy, ale bez przypisania tych kwot do konkretnych osób (aby niemożliwa była identyfikacja). Dwie osoby zarabiają wyraźnie więcej, miesięcznie średnio 9631,76 zł i 9458,45 zł. Średnie wynagrodzenie pozostałej czwórki wynosi od 4330,00 zł do 5791,54 zł. Dwaj młodsi inspektorzy po zaocznej aplikacji zarabiają zatem prawie dwa razy więcej niż przeciętnie inspektor pracy w całej PIP (5111,09 zł). Nie wiemy, ile zarabia pozostałych pięć osób biorących udział w przyspieszonym kursie (pracujący w centrali). PIP nie przekazała takich danych (nawet w formie niepersonifikowanej) pomimo pytania DGP w tej sprawie.
Otrzymaliśmy za to informację o przeciętnych, miesięcznych pensjach wszystkich dyrektorów i wicedyrektorów departamentów w GIP (średnia z drugiego półrocza 2018 r.; nie wliczaliśmy nagród jubileuszowych). Okazuje się, że najsłabiej wynagradzany z dziewięciu wicedyrektorów (w tej grupie są dwie osoby, które ukończyły zaoczną aplikację) zarabia miesięcznie 12 894,33 zł, a ten z najwyższą pensją – 15 762 zł. Z kolei wynagrodzenia dyrektorów wahają się w przedziale od 14 333,33 zł do 18 066,67 zł. Co ciekawe, pięciu najlepiej zarabiających wiceszefów departamentów zarabia więcej niż najsłabiej wynagradzany dyrektor. Prowokuje to pytania o racjonalność polityki kadrowej i płacowej PIP. Podobnie jak spór zbiorowy, który w inspekcji trwa od jesieni 2018 r. Związek Zawodowy Pracowników Państwowej Inspekcji Pracy kwestionuje sposób podziału funduszu płac w 2018 r. Do tej pory nie udało się zawrzeć porozumienia w tej sprawie i spór wciąż trwa.