Do dziś żałuję, że zgodziłem się zostać ministrem obrony narodowej. Byłem przecież szefem Sztabu Generalnego i tę robotę uważałem za bardzo ważną. Gomułka huknął i uległem, no i tym samym znalazłem się w wielkiej polityce - powiedział gen. Wojciech Jaruzelski w rozmowie z "Wprost".

Gen. Wojciech Jaruzelski przyznał, że szef SLD Leszek Miller i były prezydent Aleksander Kwaśniewski namawiali go na udział w Kongresie Lewicy. - Powiedziałem, że jeśli będę żył i będę zdrów, to przyjmę zaproszenie. Dziś przeczytałem, że Duda, szef „Solidarności”, powiedział, że jeśli będzie Jaruzelski, to on nie przyjdzie. Więc zadzwonię do Millera i powiem, że ma pole do decyzji. Uważam, że ważniejsze jest, by na tym Kongresie był szef „Solidarności” niż moja symboliczna – swego rodzaju kwiatek do kożucha – osoba. Miller nie musi się krępować - stwierdził Jaruzelski.

- A poza tym ja nie znoszę celebry. Namawiają mnie, by z okazji mojego 90-lecia coś zorganizować, jakieś spotkania w Sejmie, konferencje. A ja nigdy tego nie lubiłem. Stanowisk też nie lubiłem, bo to się wiązało z celebrą. W tym miejscu przypomina się żartobliwy wiersz Boya-Żeleńskiego „Jubileusz” - powiedział.

Jaruzelski dodał, że do dziś żałuje, że zgodził się zostać ministrem obrony narodowej. - Byłem przecież szefem Sztabu Generalnego i tę robotę uważałem za bardzo ważną. Gomułka huknął i uległem, no i tym samym znalazłem się w wielkiej polityce - tłumaczył.