Według izraelskich sondaży, najwięcej mandatów w Knesecie zdobyła partia premiera Benjamina Netanjahu, ale jej wynik uznano za porażkę. Sukces świętuje nowa centrowa partia Jesz Atid, Jest Przyszłość, która będzie drugą co do wielkości siłą polityczną w Izraelu.

Sondaże izraelskich stacji telewizyjnych pokazują, że blok prawicowy na czele z Benjaminem Netanjahu i blok lewicowy uzyskały mniej więcej po 50% miejsc w parlamencie. Największą partią będzie Likud. Oznacza to, że prezydent Szymon Peres powierzy zadanie utworzenia rządu jej przywódcy, Benjaminowi Netanjahu. Będzie to bardzo trudne zadanie.

Jedną z możliwości jest utworzenie skrajnie prawicowo-religijnego rządu, ale w takim przypadku Netanjahu będzie miał niedużą większość w parlamencie i zostanie zakładnikiem małych, skrajnych ugrupowań. Innym rozwiązaniem jest koalicja Likudu z partią Jesz Atid. Ugrupowanie to wyrosło z protestów społecznych, które przed rokiem wstrząsnęły Izraelem. Jego lider, Jair Lapid reprezentuje świecką klasę średnią. Do tej koalicji mogłaby wejść prawicowa partia Dom Żydowski, czy nawet lewicowa Partia Pracy.

Izraelscy komentatorzy podkreślają, że wybory jasno pokazały, że kwestie społeczne i gospodarcze są obecnie najważniejsze dla większości Izraelczyków. Tłumaczy to także bardzo dobry wynik religijnej partii Szas.

Bardzo zły wynik osiągnęły natomiast partie arabskie. Arabowie stanowiący ponad 20% izraelskiego społeczeństwa mogą liczyć na 8% miejsc w Knesecie, co dowodzi wyobcowania dużej części obywateli Państwa Żydowskiego.