Izraelska Komisja Wyborcza oficjalnie potwierdziła sondażowe wyniki wyborów do parlamentu, Knesetu. Bloki prawicy i lewicy uzyskały praktycznie taką samą liczbę miejsc w parlamencie. Nowy rząd tworzyć będzie obecny premier Benjamin Netanjahu.

Jak informuje specjalny wysłannik Polskiego Radia Jarosław Kociszewski Izraelczycy w sposób zaskakujący poparli partie lewicowe, które od lat nie były tak silne. Co prawda największym ugrupowaniem pozostaje prawicowy Likud, lecz partia Benjamina Netanjahu uzyskała zaledwie 31 mandatów w 120 osobowym Knesecie.

Benjamin Netanjahu rozpoczął już rozmowy z potencjalnymi koalicjantami. Najbardziej prawdopodobna jest szeroka koalicja Likudu z centrową, świecką partią Jesz Atid, Jest Przyszłość, i prawicowym Domem Żydowskim. Zarówno Jest Przyszłość i Dom Żydowski stawiają sobie za cel obniżenie kosztów życia w Izraelu. Sympatycy Domu Żydowskiego wywodzą się nie tylko z osiedli na terytoriach okupowanych. W dużej części są to ludzie, którzy opowiadają się za sprawnym państwem z silną armią. Nie są to cele, które odrzuci Jair Lapid, lider Jesz Atid.

Oznacza to, że pomimo pozornych różnic między partiami, premierowi Netanjahu może udać się stworzyć taką koalicję. Jeżeli dołączy do niej jeszcze jedno, mniejsze ugrupowanie - a tutaj możliwości jest wiele, to uzyska znaczną większość miejsc w Knesecie. Nie będzie to jednak stabilna koalicja, bo w przypadku konfliktu wewnętrznego, zarówno Jesz Atid, jak i Dom Żydowski będą mogły ją obalić.