Michał Tusk przyznał tydzień temu w wywiadzie dla "Gazety", że obok pracy na lotnisku zgodził się dorabiać w linii lotniczej Plichty - OLT Express: jak twierdził, zajmował się "obsługą prasową" oraz "analizą ruchu lotniczego z Gdańska".
Teraz Marcin Plichta z Amber Gold ujawnia we "Wprost", że młody Tusk przekazał OLT między innymi informacje o cenach za obsługę pasażerską, jaką gdańskie lotnisko pobiera od konkurencji OLT - Wizz Air.
Michał Tusk - cytowany przez "Wprost" - zaprzecza tym zarzutom: "Nie zrobiłem tego. W rozmowach z Frankowskim [Jarosławem, dyrektorem OLT - przyp. red.] operowałem tylko ogólnodostępnymi danymi".
Dziennikarze "Wprost" Michał Majewski i Sylwester Latkowski piszą, że to nie jedyny przykład konfliktu interesów. Publikują e-mail Michała Tuska (syn premiera sam udostępnił dziennikarzom swoją skrzynkę), w którym pisze on do dyrektora OLT, że proponowaną siatkę międzynarodową (chodzi o lotniska i częstotliwości) skorygował, biorąc pod uwagę najnowsze MIDT, do którego ma dostęp na lotnisku. Jak zaznacza "Wprost", Market Information Data Transfer to baza danych ułatwiająca podejmowanie strategicznych decyzji w branży lotniczej.
Jak podaje Gazeta.pl dziennikarze "Wprost" stawiają młodemu Tuskowi także zarzut, że rozpoczął pracę PR-owca linii lotniczej należącej do Amber Gold jeszcze w czasie, gdy był dziennikarzem lokalnego oddziału "Gazety".
Podają też zarobki syna premiera: z OLT miał otrzymywać 5950 zł miesięcznie plus VAT, a z pracy na lotnisku 3200 zł.
Pytali też syna premiera, czy wchodząc we współpracę z Plichtą, zdawał sobie sprawę z kontrowersji?
"Nie będą robił z siebie kretyna. Debil nie uwierzy, że nie wiedziałem. Wiedziałem o jednym wyroku karnym Plichty i zastrzeżeniach KNF wobec Amber Gold. Co mam powiedzieć? Głupota i tyle" - odpowiedział Michał Tusk.