- Trwa polowanie na mnie i boję się o życie - mówi Gazecie Polskiej Codziennie Marcin Plichta, szef Amber Gold. Mężczyzna twierdzi, że do upadku spółki oprowadziły służby specjalne i Komisja Nadzoru Finansowego, a nowa spółka, którą utworzył po upadku AG, powstała by wypłacać ludziom pieniądze.

Marcin Plichta, szef Amber Gold, twierdzi, że jego firmy do upadku doprowadziły służby specjalne i Komisja Nadzoru Finansowego. Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi śledztwo w związku z podejrzeniem o pranie brudnych pieniędzy przez AG.

– Zablokowano nam wszystkie konta, musieliśmy założyć nową spółkę, żeby wypłacać ludziom pieniądze. „Gazeta Wyborcza”, która doskonale o tym wiedziała, przedstawiła to tak, jakbyśmy założyli nową spółkę, by dalej prowadzić interesy. Trwa polowanie na mnie i boję się o życie. Elementem nagonki jest sprawa Michała Tuska, który z nami współpracował w OLT Express. Jest przedstawiany jako naiwny, poszkodowany człowiek, którego skrzywdziłem, a prawda jest zupełnie inna. Bo to syn premiera do nas się zgłosił – mówi Marcin Plichta.

Michał Tusk, podejmując współpracę z AG, doskonale wiedział o wyrokach za oszustwo finansowe ciążących na Marcinie Plichcie. Na dodatek współpracował z OLT Express, będąc dziennikarzem „Gazety Wyborczej”.