Danuta Olewnik zaprzeczyła w piątek, by między jej rodziną a policją nie było współpracy - jak, jej zdaniem, utrzymują funkcjonariusze.

"Przez trzy dni nie współpracowaliśmy, a oni pod to podciągają pięć lat. Trzy dni! Tak się nie robi" - dodała.

Wyjaśniła, że rodzina wielokrotnie przypuszczała, że do porywaczy docierają przecieki z ustaleń dotyczących np. przygotowań do przekazania okupu. "Dlatego jeden raz powiedzieliśmy policji, że przez trzy dni chcemy działać na własną rękę i nie współpracujemy - aby wykluczyć te podejrzenia. A teraz się mówi, że my nie chcieliśmy współpracować przez pięć czy sześć lat" - powiedziała Danuta Olewnik.

Wcześniej opowiadała, jak wielokrotnie ona, a także członkowie rodziny czy znajomi jeździli na żądanie porywaczy z okupem, który nie był jednak podejmowany. Podkreśliła, że porywacze dowiedzieli się np., że rodzina przygotowała skserowane banknoty - wówczas kazali zawrócić jadącym z tym okupem na wyznaczone miejsce.