Były minister sportu Tomasz Lipiec uważa, że próbowano go skompromitować, by jego miejsce w rządzie PiS mogła zająć Elżbieta Jakubiak, chcąca tej funkcji po przyznaniu Polsce organizacji Euro 2012. "Temu służyła akcja CBA na dziedzińcu ministerstwa" - oświadczył Lipiec przed sądem.

W czwartek sąd kontynuował przesłuchanie Lipca, który nie przyznaje się do przedstawionych mu zarzutów. Powtarzał większość tego, co mówił już przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków - m.in., że od samego premiera Jarosława Kaczyńskiego dowiedział się, iż Jakubiak ma przejść do jego rządu i że jest zainteresowana jedynie funkcją ministra sportu. Jakubiak zaprzeczała wówczas, by coś takiego sugerowała.

Lipiec wskazywał też, że żona brata obciążającego go Tadeusza M. pracuje w Kancelarii Prezydenta, mówił też o "dziwnych związkach" kierownictwa CBA z otoczeniem Lecha Kaczyńskiego - w czym Lipiec widzi związek z akcją, która doprowadziła do odwołania go z funkcji.

"Gdy zatrzymano wiceszefów COS na dziedzińcu ministerstwa to CBA przyznawało w wewnętrznej notatce, że nie szli do mego gabinetu z pieniędzmi. W oficjalnym przekazie do mediów ta uwaga zniknęła i potem czytałem, że oni szli do mnie z łapówką" - mówił Lipiec.

Lipca oskarżono m.in. o to, że jako minister uzależnił od łapówki powołanie Tadeusza M. na wiceszefa Centralnego Ośrodka Sportu i że przyjął od niego co najmniej 100 tys. zł.