Konkurencyjny mit, tym razem pisowski, bazował na przekonaniu, że mądre państwa naszej części Europy mogą szalenie dużo ugrać, będąc w rozkroku. Trochę być w Unii, a trochę na jej skraju, a to odwoływać się do wspólnych europejskich wartości, a to krytykować wybrane europejskie wartości, sączyć przesłanie, że My jednak jesteśmy bardziej moralni i bardziej bystrzy niż Unia LGBTejska. Na papierze taka kombinacja wygląda wspaniale. W praktyce skończyła się mizianiem z nacjonalistami spiskującymi z Putinem i deklarującymi, że Europa, owszem, ma wartość, ale Rosja, ta pradawna i szlachetna kultura, ma tejże Europie do zaproponowania duchowość, o której Zachód już zapomniał. W intrygująco redagowanym konserwatywnym piśmie „Wszystko Co Najważniejsze” czytam teksty pełne życzliwości dla kandydata na prezydenta Francji Érica Zemmoura – idealny nasz człowiek w Paryżu, bo celnie uderza we współczesny Zachód. Tylko szkoda, że kapitulując przed Rosją.
Przy okazji PiS przez lata budował mit szkodliwego wpływu organizacji pozarządowych na działanie państwa. Nadmiernie ufna wobec swoich przywódców Barbara Nowak zrobiła nawet długą listę organizacji spod znaku „Tych klientów nie obsługujemy”. Warto zobaczyć, ile z tych organizacji wypruwa sobie dzisiaj żyły, pomagając uchodźcom z Ukrainy – bardzo często wyręczając państwo. Dzięki NGO jesteśmy bardziej w Europie. Czas, by PiS zaczął się tym bardziej cieszyć niż martwić. ©℗