Działacze syryjskiej opozycji zamierzają udowodnić, że to wojska rządowe odpowiadają za niedawną masakrę pod Damaszkiem. Działacze poinformowali, że pobrali fragmenty tkanek z ciał ofiar ataku chemicznego i będą starali się dostarczyć je inspektorom ONZ, którym zespół zatrzymał się w pobliskim hotelu.

Jeden z działaczy powiedział, że na prośbę ONZ pobrali oni z ciał ofiar próbki włosów, skóry i krwi, i z pomocą zaufanych kurierów przemycili je do Damaszku. Teraz starają sie dotrzeć do hotelu, w którym przebywają ONZ-owscy inspektorzy.

Tymczasem Rosja wezwała syryjski rząd do współpracy z misją Narodów Zjednoczonych i do wydania zgody na zbadanie, czy faktycznie wojska lojalne wobec prezydenta Baszara al-Assada użyły broni chemicznej. Rosyjski MSZ podał też, że szefowie dyplomacji Rosji i Stanów Zjednoczonych, Siergiej Ławrow i John Kerry, w rozmowie telefonicznej zgodzili sie do co tego, że niezbędne jest niezależne śledztwo w sprawie masakry.

Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki-moon ocenił wczoraj, że użycie broni chemicznej w Syrii byłoby sklasyfikowane jako "zbrodnia przeciwko ludzkości", która pociągnęłaby za sobą poważne konsekwencje.

Syryjska opozycja poinformowała w środę, że wojska wierne prezydentowi Assadowi użyły przeciwko rebeliantom broni chemicznej na przedmieściach Damaszku. Miało zginąć nawet półtora tysiąca ludzi. Władze zaprzeczają tym doniesieniom.