Według nieoficjalnych informacji Stany Zjednoczone zwiększają swoją obecność wojskową na Morzu Śródziemnym. Zamiast trzech będą tam teraz cztery amerykańskie niszczyciele.
Sekretarz stanu do spraw obrony Chuck Hagel powiedział na ten temat niewiele. Wyjaśnił tylko, że prezydent Obama potrzebuje różnych opcji co do ewentualnych działań wobec Syrii po domniemanym użyciu w tym kraju broni chemicznej. Niezależnie zatem od tego, jaką decyzję podejmie Barack Obama, amerykańskie siły zbrojne - jak wyjaśnił Chuck Hagel - przegrupowują się, by dać szefowi państwa szersze niż dotąd pole manewru.
Inny wysoki urzędnik amerykańskiego Departamentu Obrony powiedział, zastrzegając sobie anonimowość, że marynarka wojenna nie otrzymała dotąd żadnego rozkazu, by przygotowywać się do ataku na Syrię.