Czy Stany Zjednoczone zdecydują się interweniować zbrojnie w Syrii? O tym, że taka opcja jest coraz bardziej prawdopodobna świadczyć mogą słowa szefa Departamentu Obrony Chucka Hagela.

Hagel przyznał, że amerykańska marynarka wojenna zajmuje pozycje, na wypadek wydania przez Baracka Obamę decyzji o działaniach zbrojnych. "Departament Obrony jest odpowiedzialny za dostarczenie prezydentowi opcji na każdą ewentualność" - mówił Hagel dziennikarzom, towarzyszącym mu na pokładzie samolotu lecącego do Malezji.

Wcześniej agencja Reutera powołując się na źródło w marynarce wojennej, poinformowała, że na Morzu Śródziemnym pozostanie wyposażony w pociski typu cruise, amerykański niszczyciel, który miał wracać do bazy w Stanach Zjednoczonych. To będzie już czwarta na tych wodach jednostka tego typu. Według telewizji CBS, Pentagon przygotowuje atak rakietowy z morza na cele rządowe w Syrii.

W weekend w sprawie konfliktu w tym kraju mają się zebrać w Białym Domu doradcy Baracka Obamy do spraw bezpieczeństwa. Prawdopodobnie w naradzie weźmie udział sam prezydent. Jednak - jak podaje Reuters, powołuąc się na anonimowego przedstawiciela amerykańskiej administracji - raczej nie należy się spodziewać rozstrzygającej decyzji już po tym spotkaniu.

Według sił opozycyjnych, w środę w nocy pod Damaszkiem władze kraju użyły broni chemicznej. Podają, że zginęło ponad 1300 osób. W internecie publikowane są zdjęcia i filmy przedstawiające ofiary. Szacuje się, że w wojnie domowej w Syrii, trwającej od ponad 2 lat, życie straciło ponad 100 tysięcy osób.