Przebieg incydentu we Łucku trzeba zbadać i wyciągnąć z niego wnioski na przyszłość. Donald Tusk nie ma jednak zastrzeżeń do pracy Biura Ochrony Rządu. Premier odniósł się w ten sposób do zdarzenia z przed kilku dni, kiedy to podczas obchodów rocznicy zbrodni wołyńskiej, Bronisław Komorowski został trafiony jajkiem przez jednego z gapiów.

Donald Tusk bronił BOR-owców. Mówił, że zarówno on jak i prezydent nie ułatwiają im pracy. Czasami, wbrew wcześniejszym ustaleniom, podchodzą do zwykłych ludzi, aby z nimi zamienić kilka zdań. Poza tym premier przypomniał, że nawet w państwach takich Wielka Brytania czy Stany Zjednoczone, gdzie służby są bardzo wyczulone na sprawy bezpieczeństwa, zdarzają się różne wypadki.

Tusk przypomniał, że w Łucku BOR miał ograniczone możliwości działania. Zgodnie z prawem, za bezpieczeństwo gości odpowiada państwo przyjmujące. Przedwczoraj, podczas uroczystości upamiętniających 70 rocznicę zbrodni wołyńskiej, prezydent Bronisław Komorowski został uderzony jajkiem przez 21-letniego Ukraińca. Według ukraińskich mediów, mężczyzna należy do prorosyjskiej organizacji "Słowiańska Gwardia". Jej kierownictwo oświadczyło jednak, że nie ma nic wspólnego z incydentem. Incydent zdecydowanie potępiło ukraińskie MSZ.