Przed katowickim sądem rozpoczęła się dzisiaj kolejna rozprawa w procesie Katarzyny W. oskarżonej o zamordowanie półrocznej córki. Zeznania składał dzisiaj Krzysztof Rutkowski, szefa biura detektywistycznego.

Detektyw (bez licencji) opowiada sądowi, w jaki sposób został zaangażowany w sprawę porwania półrocznej Madzi w Sosnowcu. "Poprosił mnie o to pełnomocnik rodziny dziewczynki, ale zanim się zgodziłem domagałem się rozmowy z ojcem Madzi, którego dzień wcześniej widziałem w telewizji" - powiedział Rutkowski.

Sąd zapytał Rutkowskiego, co położył na pulpicie - myślał bowiem, że to dyktafon, a na sali obowiązuje zakaz nagrywania. - "To legitymacja służbowa, widzę, że sędzia w okularach się tym podnieciła" - stwierdził detektyw.

Stosunek Katarzyny W. do mnie był niezrozumiały

"Najbardziej aktywni w przekazywaniu informacji na temat tej sprawy byli rodzice Bartka. Natomiast stosunek Katarzyny W. do mnie był niezrozumiały. Z doświadczenia wiem, że w przypadku porwań matki działają emocjonalnie, proszą mnie, abym został na miejscu, natomiast kontakt W. ze mną był minimalny, to była 15-minutowa rozmowa, podczas której zrelacjonowała przebieg wydarzeń, a potem wyszła do innego pokoju" - zeznał Rutkowski w sądzie.

Rutkowski powiedział również sądowi, że "Katarzyna W. została nakłoniona do udziału w konferencji prasowej. Ona bała się kamery. Nie dlatego, że była w szoku. Bała się, bo jak oceniłem bała się powiedzieć coś, co zostanie zapisane na taśmie i nie będzie zgodne z tym, co mówiła wcześniej".

Detektyw zeznał też, iż prosił rodziców Bartka, żaby nakłonili skłonili syna i synową do poddania się badaniu na wykrywaczu kłamstw. Przed badaniem Katarzyna W. była jednak zbyt roztrzęsiona i znerwicowana, badania nie przyniosłyby więc żadnego efektu. "To było dla mnie dziwne, bo wcześniej Katarzyna W. wydawał się normalna w komunikacji" - stwierdził detektyw. Badaniu na wariografie poddał się tylko Bartek, a wynik był dla niego korzystny.

Wtedy Rutkowski poinformował rodziców Bartka, że jego zdaniem to Katarzyna W. może "być powodem porwania".

Katarzyna W. przyznaje, ze nie było porwania

Rutkowski opowiedział też, jak doszło do słynnego nagrania, podczas którego Katarzyna W. wyjawiła, co według niej tak naprawdę stało się z jej córką. Detektyw zaprosił matkę Magdy na rozmowę w hotelu. Jego kolega z narzeczoną stali przed drzwiami pokoju 204. W środku były kamery "Super Expressu".

"Powiedziałem W., że dwie osoby, które stoją na korytarzu, są świadkami rzekomego porwania. Powiedziałem, że widzieli, jak sama położyła się na chodniku uderzając głową o beton, a w wózku w ogóle nie było dziecka i nikt tam nie podchodził. Katarzyna powiedziała wtedy zdanie: niech oni trzymają się swojej wersji" - zeznał przed sądem Rutkowski.

Matka Bartka, która była obecna w pokoju, poprosiła wtedy Katarzynę W., aby przyznała się, że zrobiła coś Magdzie."Wyszedłem z pokoju na 15 minut, a po powrocie powiedziałem jej, że świadków zawozimy na policję. Wtedy Katarzyna poprosiła, aby wszyscy wyszli z pokoju i wyjawiła mi, że ona jest głównym powodem porwania dziecka. Starałem się prowadzić rozmowę bardzo ciepło. Powiedziała, że dziecko jej wypadło i uderzyło główką o podłogę. Kiedy zapytałem, gdzie są zwłoki, to stwierdziła, że są nad wodą, blisko sądu" - opowiadał w sądzie Rutkowski.

I dodał: "Kiedy pojechaliśmy na miejsce, W. zaczęła zachowywać się dziwnie. Wskazała na jakieś zawiniątko, więc zawiadomiliśmy policję. Potem okazało się, że nie było tam ciała. Katarzyna W. to osoba, która patologicznie kłamie".

Dziennikarze z dala od oskarżonej

Zanim Rutkowski zaczął zeznawać, obrońca Katarzyny W. złożył wniosek, w którym domagał się, aby jego klientka siedziała z nim w jednej ławie. Miało to ułatwić im komunikację - podczas poprzedniej rozprawy, kiedy odwracał się do siedzącej z tyłu Katarzyny W., dziennikarze słyszeli fragmenty jego rozmów.

Sędzia Adam Chmielnicki odrzucił jednak ten wniosek, a w celu zapewnienia adwokatowi i jego klientce poufności rozmów, odgrodził część sali rozpraw. W ten sposób nikt z dziennikarzy nie mógł usiąść w pobliżu ławy oskarżonych.

Na poprzedniej rozprawie sąd przesłuchał 4 osoby, sąsiadów Katarzyny W i kolegę jej męża. Zeznania złożył także dziennikarz portalu Patriot 24, założonego z inicjatywy Rutkowskiego. Siedziba portalu mieści się w mieszkaniu, w którym przez pewien czas mieszkało małżeństwo W. Zeznania dziennikarza zostały utajnione, wiadomo jednak, ze nie przedstawił on sądowi nagrań z tego mieszkania.

W ciągu całego procesu sąd ma zamiar przesłuchać 40 świadków, ta liczba może jednak się zmienić, mogą zostać powołane kolejne osoby.

Obrona Katarzyny W, rozważa także powołanie nowych biegłych. Według opinii tych dotychczas powołanych oskarżona udusiła dziecko. Kobieta nie przyznaje się do winy, grozi jej dożywocie.