Prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że żałuje, iż nie wypowiedział się mocniej w sprawie incydentu w Gruzji w 2008 roku z udziałem b. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. "Być może prezydent Lech Kaczyński by żył" - podkreślił.

Prezydent pytany był w środę w "Kropce nad i" w TVN24 o wypowiedź prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że gdyby nie wypowiedź Komorowskiego z 2008 r. w sprawie incydentu w Gruzji, nie byłoby katastrofy smoleńskiej.

"Bardzo mocno postanowiłem sobie, żeby nie komentować zachowań w czasie kampanii wyborczej, ale przyznam, że częstotliwość wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego w tej sprawie zmusza mnie do jakiejś reakcji" - odparł Komorowski.

W 2008 roku L. Kaczyński, który przebywał w Gruzji z wizytą, razem z gruzińskim prezydentem Micheilem Saakaszwilim udał się na granicę gruzińsko-osetyńską, gdzie kolumna samochodów została zatrzymana, a następnie w pobliżu rozległy się strzały. Prezydenci jechali z Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią Płd.; był to nieplanowany wcześniej punkt wizyty L. Kaczyńskiego. Komorowski - wówczas marszałek Sejmu - ten incydent skomentował m.in. tak: "Jaka wizyta, taki zamach, no bo z 30 metrów nie trafić w samochód, to trzeba ślepego snajpera".

W środę Komorowski podkreślił, że "po nieszczęsnych wydarzeniach w Gruzji z udziałem prezydenta Kaczyńskiego tłumaczył opinii publicznej, a także przeprosił, jeśli ktokolwiek czuł się źle potraktowany". "Intencje moje były jednoznaczne. Intencją było to, że nie wolno zostawiać bez żadnej oceny skandalu, jakim jest narażenie głowy państwa polskiego w czasie wizyty zagranicznej na tego rodzaju sytuacje, które groziły albo śmiesznością albo dramatem" - tłumaczył prezydent.

"Żałuję, że nie powiedziałem tego dobitniej, głośniej, ale to jest rzecz nieprawdopodobna, żeby nie wyciągnąć wniosków z tego, że prezydent wsiada do samochodu, który nie ma profesjonalnego kierowcy, bez polskiej ochrony i jest wieziony na granicę, gdzie toczą się walki. To jest przejaw nieodpowiedzialności. Żałuję, że wtedy tego mocniej nie powiedziałem, bo otoczenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a może i Jarosław Kaczyński powiedzieliby: uważaj z tego rodzaju zachowaniami na przyszłość, pilnuj swoich ludzi, żeby oni ciebie lepiej pilnowali. Może do tego następnego dramatu by nie doszło" - powiedział Komorowski.

"Żałuję, że nie powiedziałem tego mocniej. Być może prezydent Lech Kaczyński by żył" - dodał.