13 stycznia podczas finału WOŚP w Gdańsku, na scenę, na której odbywała się impreza, wtargnął 27-letni Stefan W. i kilkakrotnie ugodził nożem prezydenta Adamowicza. Zamachowca zatrzymano na scenie. Jeszcze w nocy samorządowiec przeszedł pięciogodzinną operację. W poniedziałek zmarł.
"To nie był mord polityczny" – powiedział Rzepliński. Dodał, że Stefan W. był przekonany, że to, co robi, ma znaczenie polityczne, ale nie w interesie jakiejś partii politycznej czy konkretnych osób.
Rzepliński zaznaczył, że Stefan W. zabił prezydenta Gdańska, żeby "zaistnieć, przejść do historii". "Doskonale wiedział, że zabijając prezydenta Adamowicza, przejdzie do historii. I wchodzi" - podkreślił.
Określił Stefana W. jako typ "drapieżnika". Jak tłumaczył, to "osobnik o głęboko zaburzonej osobowości", który "umie polować na ludzi".
"Drapieżnik to jest człowiek, który ustawicznie, z reguły z nienawiści do ludzi albo z miłości do jakiejś idée fixe, chce albo likwidować tych, których nienawidzi, bo spełniają jakieś tam kryteria, albo chce naprawić świat radykalnie przez usunięcie tych, którzy stoją na przeszkodzie do tego" - tłumaczył.
Jak dodał Rzepliński, W Polsce jest około 160 "drapieżników", czyli "skrajnie niebezpiecznych ludzi", którzy powinni być izolowani. Według niego Stefan W. powinien przebywać w ośrodku w Gostyninie.
Dziennikarz zwrócił uwagę na to, że ten ośrodek jest przeznaczony dla więźniów podlegających pod "ustawę o bestiach", a według Służby Więziennej, Ministerstwa Sprawiedliwości i prawników, Stefan W. pod nią nie podlega, ponieważ nie odbywał kary w systemie terapeutycznym.
Rzepliński odpowiedział, że Stefan W. "był kierowany na terapię, ale nie zgadzał się na to". Jak tłumaczył, odbycie kary w systemie terapeutycznym może zaproponować skazanemu komisja penitencjarna, nie może on przymusowo podlegać terapii.
Stefanowi W. postawiono zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Czyn ten zagrożony jest karą co najmniej 12 lat więzienia, 25 lat pozbawienia wolności, a nawet dożywocia. Stefan W. nie przyznał się do jego popełnienia. Gdański sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zdecydował o tymczasowym aresztowaniu 27-latka.
Stefan W. był wcześniej karany za napady z bronią w ręku na placówki bankowe. W tej sprawie zatrzymano go w czerwcu 2013 r., a rok później sąd orzekł wobec niego karę 5 lat i 6 miesięcy więzienia. 8 grudnia ub.r. Stefan W. zakończył odbywanie kary.
Przed kilkoma dniami Wawryniuk informowała, że po zatrzymaniu w 2013 r. Stefan W. przeszedł badanie psychiatryczne, nie wykazało ono zaburzeń natury psychicznej. Wyjaśniała, że z zebranej przez prokuraturę dokumentacji medycznej wynika, iż w czasie pobytu w więzieniu, w 2016 r., u Stefana W. wystąpiło "zaburzenie psychiczne" (media informowały, że chodzi o schizofrenię).
Służba Więzienna informowała, że "podczas odbywania kary Stefan W. był konsultowany przez lekarzy psychiatrów ponad 20 razy oraz leczony w Oddziale Psychiatrii Sądowej w Szczecinie". "Do chwili zakończenia wykonywania kary nie było sygnałów z ich strony co do skierowania skazanego do odbywania kary w systemie terapeutycznym, tzn. nie rozpoznali u niego zaburzeń kwalifikujących się do zastosowania tego nadzwyczajnego trybu" - wyjaśniała SW dodając, że "mężczyzna nie był uzależniony od alkoholu, środków odurzających czy psychotropowych".