Te słowa padają ostatnio nie raz: niby czemu mam(-y) być bardziej wrażliwi (rozumiejący, empatyczni, obiektywni...) niż Oni. Oni to, rzecz jasna, pisowcy.

W pytaniu powyższym, stabilnie podtrzymanym wzruszeniem ramion i oczami wzniesionymi do nieba, wygrywa przekonanie, że zło wypala się złem, a PiS niech się PiS-em odciska. Rozterki moralne de facto służą zaś obecnej władzy. Bo ta władza, szanowny panie, z nami się nie certoli. (Obawiam się, że mniej osób rozumie dzisiaj słowo „certoli” niż inne, które zgrabnie się z nim rymuje, ale zaryzykuję). Szczególny poziom irytacji osiągany jest u rozmówców – kandydatów na demokratyczno-liberalnych Savonarolów – kiedy ktoś krytykuje niskie zachowanie tego czy innego lidera KO, jakieś płaskie żarty wolnościowych retorów, jakieś naiwne w swoim zacietrzewieniu materiały dziennikarskie.

Trudno tej postawy nie rozumieć. Koalicja rządowa nie dość, że chętnie plecie androny, to jeszcze wybrane z nich wprowadza w życie. Nie dość, że jest toksyczna, to jeszcze rządzi. Opozycja na tle rządzących jest, trudno i darmo, tylko opozycją. Cokolwiek by powiedziała, jest mniej szkodliwa. Ale jest przynajmniej jeden dobry powód, by uważać na to, co i w jakim stylu wrzuca w obieg publiczny opozycja. Czy jej się to podoba, czy nie, dostała do rąk sztandar odnowy moralnej polityki po rządach PiS. Nie dostała go dlatego, że sama jest szczególnie moralna, tylko dlatego, że nikt inny tego nie zrobi, kiedy już będzie można. Nie ma w Polsce wpływowej, licznej grupy intelektualistów, których bezstronność i trzymanie się zasad byłyby powszechnie doceniane, Kościoły w Polsce są słabe, a największy z nich zideologizowany. Kochamy Igę Świątek, ale nawet z Wojciechem Szczęsnym i Robertem Lewandowskim u boku przestanie być kochana przez znaczną część rodaków, kiedy tylko wypowie się w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Pozostają nam Donald Tusk, Włodzimierz Czarzasty i Szymon Hołownia.

Ich kochać nie musimy (zresztą kto spróbuje kochać Tuska, zostanie Koziołkiem Matołkiem Roku). I nawet nie musimy przesadnie oczekiwać moralnego cudu nad Wisłą. Wystarczy to i owo wy...certolić z mediów publicznych, co nieco sprofesjonalizować, niektóre choćby z rad nadzorczych, nie mianować jawnych szajbusów na takie stanowiska, jak minister edukacji, i przestać walczyć z opozycją niczym z trzecim pokoleniem gestapo, a już nowy rząd osiągnie wiele. Jeśli będzie chciał (mam obawy) i mógł (w tej sprawie jestem optymistą). ©℗