Zamrożenie konfliktu na Ukrainie w tym momencie służyłoby Rosji, byłoby niebezpiecznym scenariuszem - ocenił w środę ambasador Polski w Ukrainie Bartosz Cichocki. Według niego oznaczałoby to m.in. osłabienie strumienia wsparcia dla Ukrainy i być może powstrzymanie kolejnych fal sankcji na Rosję.

We wtorek po godz. 15 - jak przekazali przedstawiciele władz - na terenie leżącej niedaleko od granicy z Ukrainą wsi Przewodów (powiat hrubieszowski, woj. lubelskie) spadł pocisk; w wyniku eksplozji śmierć poniosło dwóch obywateli Polski. Siły rosyjskie przeprowadziły we wtorek po południu zakrojony na szeroką skalę atak rakietowy na Ukrainę, wymierzony głównie w obiekty energetyczne.

Ambasador Cichocki zwrócił uwagę w rozmowie na antenie Programu III Polskiego Radia, że we wtorek "odbył się bezprecedensowy, zmasowany atak na Ukrainę".

"To jest kolejny krok w nowej strategii rosyjskiej, która zakłada niszczenie państwa ukraińskiego, w szczególności infrastruktury energetycznej" - powiedział. Dodał, że w wyniku tego ataku uszkodzony też został "punkt odpowiadający za zarządzanie przesyłem ropy z Rosji na Węgry".

"Spodziewamy się, że po wczorajszej fali rakietowej Rosja uderzy dronami" - mówił Cichocki.

W ocenie ambasadora, "Rosja chce zmusić prezydenta Zełenskiego, by usiadł do stołu negocjacji lub przynajmniej powstrzymał kontrofensywę". "Chce zmusić go do tego, by skupił cały wysiłek swojego państwa, gospodarki, społeczeństwa właśnie na zapewnieniu ciepła, zapewnieniu prądu, dostaw wody i zaczął myśleć o zamrożeniu tego konfliktu i to jest niebezpieczna sytuacja" - wskazał Cichocki.

Jak stwierdzi, Rosjanie eskalują, chcąc pokazać, że dla nich "nie ma czerwonych linii, chcą budować atmosferę szantażu, gdzie różni gracze międzynarodowi zaczną namawiać, naciskać na władze w Kijowie do rozmów".

Jego zdaniem "zamrożenie konfliktu w tym momencie służyłoby zdecydowanie Rosji". "Tutaj na Ukrainie panuje właściwie zerowe zaufanie do jakichkolwiek rozmów z Rosją" - dodał. Według Cichockiego oznaczałoby to m.in. "powstrzymanie czy osłabienie potoku wsparcia dla Ukrainy i być może powstrzymanie kolejnych fal sankcji na Rosję". Dlatego, w ocenie ambasadora, "byłby to niebezpieczny scenariusz" - "takie wymuszone zamrożenie konfliktu pod groźbą, szczególnie pod naciskiem uderzeń rakietowych". Jak podkreślił, w taki sposób nie buduje się trwałego pokoju.

Cichocki zwrócił uwagę, że jest to też pogląd dominujący na Ukrainie m.in. wśród polityków, przedstawicieli władz. "Nie ma wątpliwości, że to były dla Ukrainy bardzo niebezpieczny scenariusz" - powtórzył.

Ambasador pytany o skalę zniszczeń infrastruktury energetycznej powiedział, że energetycy ukraińscy "do tej pory nie odnowili strat powstałych w wyniku październikowych uderzeń rosyjskich. "Mimo że większość rakiet wczoraj została zneutralizowana, zestrzelona przez obronę przeciwlotniczą Ukrainy to jednak kilka uderzeń osiągnęło cel" - mówił. Wskazał m.in. na Kijów i Równe, gdzie nastąpił całkowity balckout.

Pytany co w tej chwili jest najbardziej potrzebne Ukrainie wskazał, że potrzebne jest wszystko. "Systemy obrony przeciwrakietowej i amunicja do nich, agregaty dieslowe, paliwowe, bo tutaj trzeba budować centra ogrzewania ludności". Dodał, że strona ukraińska rozmawia z państwami europejskimi o dostawach transformatorów, elementów do podstacji, które zastąpią zniszczone przez Rosjan elementy.

"To jest ogromna operacja, gdzie Polska odgrywa kluczową rolę, bo to od nas, albo przez nasze terytorium ta pomoc idzie" - podkreślił.(PAP)

autorka: Magdalena Jarco

maja/ itm/