W opublikowanym w czwartek w dzienniku "Frankfurter Allgemeine Zeitung" artykule premier Mateusz Morawiecki wzywa do reformy Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (ETS), argumentując, że niekontrolowany handel emisjami CO2 prowadzi do destabilizacji gospodarczej w Europie Środkowej i Wschodniej.
Premier pisze w "FAZ", że podczas czwartkowego szczytu Rady Europejskiej "odbędzie się ważna debata na temat polityki energetycznej i kwestii klimatycznych w ramach dyskusji na temat odbudowy gospodarczej po pandemii. Rozmowy te mają bezpośredni wpływ na codzienne życie milionów Europejczyków. Chodzi między innymi o tworzenie nowych, stabilnych miejsc pracy i zapewnienie, by rosnące ceny paliw i energii nie zrujnowały gospodarstw domowych milionów rodzin, także w Niemczech".
"Jesteśmy świadkami ogromnego kryzysu energetycznego i jeśli nie podejmiemy odpowiednich działań, to cenę zapłacą obywatele. Ale to nie oni ponoszą winę za kryzys. Głównym winowajcą jest Rosja i monopolistyczny szantaż ze strony rosyjskiego koncernu Gazprom" - podkreśla premier.
"Jak inaczej można wytłumaczyć ograniczenie dostaw gazu do Europy i manipulowanie cenami paliw? Jak można wytłumaczyć presję wokół Nord Stream 2? I wreszcie, jak można wytłumaczyć rozmieszczenie wojsk rosyjskich na wschodniej granicy Ukrainy? W wyniku tej wielopoziomowej gry Władimira Putina ceny gazu wzrosły ostatnio dziesięciokrotnie" - zauważa.
To, pisze Morawiecki "wystarczający powód, aby przyspieszyć zwrot energetyczny i tym samym uniezależnić się od nieprzewidywalnej i agresywnej polityki Kremla i Gazpromu. Europie grozi jednak wpadnięcie z deszczu pod rynnę. Jeżeli koncepcja sprawiedliwego przejścia na energię zostanie zastąpiona obecną irracjonalną logiką unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji, wszyscy zapłacimy podwójnie".
ETS powinien być systemem handlu uprawnieniami do emisji CO2, który "zapewnia ekonomicznie uzasadniony i społecznie akceptowalny sposób redukcji emisji gazów cieplarnianych. Certyfikaty CO2 szybko jednak stały się instrumentami finansowymi w rękach zamożnych inwestorów. Obecna koncepcja systemu EU ETS jest podatna na mechanizmy spekulacyjne i jest wykorzystywana do sztucznego zawyżania cen w handlu uprawnieniami do emisji" - podkreśla szef polskiego rządu we "Frankfurter Allgemeine Zietung".
"To nie jest pesymizm, to są smutne fakty" - zauważa. W 2016 roku "cena certyfikatów emisji CO2 wynosiła około 6 euro za tonę. Obecnie wzrosła ona do prawie 90 euro. Oznacza to 15-krotny wzrost w ciągu pięciu lat".
"Jeśli nie położymy kresu tej niekontrolowanej spekulacji, planowanie i skuteczna realizacja celów klimatycznych mogą okazać się niemożliwe" - konstatuje Morawiecki.
"Europa składa się nie tylko z różnych języków i kultur, ale także z różnych gospodarek. Kraje, które po II wojnie światowej zostały wbrew swojej woli podporządkowane Związkowi Radzieckiemu, nie miały takich samych perspektyw rozwojowych, jak kraje Europy Zachodniej. Europa Środkowa i Wschodnia jest zatem dotknięta na dwa sposoby. Wysoka cena certyfikatów CO2 prowadzi do destabilizacji gospodarczej, co z kolei utrudnia realizację polityki klimatycznej UE" - zwraca uwagę szef polskiego rządu.
Podkreśla, że "niemniej jednak aktywnie uczestniczymy w zielonym przełomie. Polska przeżywa obecnie boom w dziedzinie fotowoltaiki. Polski rząd przyjął niedawno strategię wodorową, pracujemy nad morską energetyką wiatrową i przygotowujemy się do wprowadzenia w Polsce energetyki jądrowej".
Zdaniem Morawieckiego "Europa nie może sobie dziś pozwolić na popełnienie błędu. Stoimy w obliczu największego kryzysu gospodarczego od 100 lat. Naszym głównym zadaniem powinno być teraz przywrócenie stabilności po pandemii. Jeżeli pozwolimy, żeby koszty wpłynęły na portfele obywateli europejskich, nasze problemy będą się tylko pogłębiać".
Dlatego "apeluję o reformę unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji. System ten został stworzony, aby zachęcić do inwestowania w odnawialne źródła energii, które w tamtym czasie były znacznie droższe niż konwencjonalne źródła energii. Dziś jest inaczej. Dziś mamy możliwość produkowania tanio i czysto. EU ETS musi uwzględniać obecną sytuację gospodarczą, a nie umacniać status quo inwestorów, którzy wzbogacają się na polityce klimatycznej" - pisze Morawiecki.
Już teraz "system EU ETS nie wspiera uczciwej i sprawiedliwej realizacji celów klimatycznych, ale stał się karykaturą samego siebie" - stwierdza polski premier.
"Zamiast promować zrównoważony rozwój, czyni biednych jeszcze biedniejszymi, a bogatych jeszcze bogatszymi. Najbogatszy jeden procent populacji jest odpowiedzialny za 17 proc. globalnej emisji CO2, co potwierdza najnowszy World Inequality Report (Światowy Raport Nierówności) 2022. UE jako całość odpowiada jedynie za 8 proc. światowych emisji CO2" - zauważa premier.
Morawiecki zwraca uwagę, że "jeśli nie zmienimy naszego podejścia, zamiast odbudowy środowiska znajdziemy jedynie słabnącą Europę. Owszem, będziemy kontynentem szlachetnych idei, ale nie będą one możliwe do zrealizowania. Wtedy okaże się, że nie chroniliśmy planety, lecz pozwoliliśmy, by stała się teatrem bezdusznej rywalizacji i dominacji oraz walki o wpływy. A Europa zajmie miejsce na uboczu. Cenę za ten brak zdrowego rozsądku zapłacą przede wszystkim europejskie rodziny - w Polsce, Niemczech, Francji, Hiszpanii, Holandii i w każdym innym kraju Europy".
Dlatego 16 grudnia "Polska będzie głośno domagać się zaprzestania niekontrolowanego handlu emisjami CO2. Jest to jeden z ostatnich momentów, aby wyprostować sprawę. Najwyższy czas położyć kres politycznemu greenwashingowi" - konkluduje premier Mateusz Morawiecki.
Berenika Lemańczyk (PAP)