Zrobimy wszystko, by ta operacja była sukcesem – obiecał minister, który wcześniej likwidację obozowiska określił jako „obowiązek humanitarny”.
„To historyczny dzień” - powtarzała w licznych wywiadach Fabienne Buccio, prefekt departamentu Pas-de-Calais i wyrażała optymizm, że „wielka liczba szczęśliwych ze znalezienia dachu nad głową ludzi pociągnie tych, którzy się jeszcze wahają”.
Według prefekt z Calais zostanie wywiezionych ponad 6,4 tys. osób. W poniedziałek pod halę służącą za dworzec podstawiono 60 autobusów. Ewakuacja ma trwać ponad tydzień, ale władze już na środę zapowiadają początek burzenia baraków i czyszczenia pozostałości po zwolnionych fragmentach „dżungli”.
Migranci umieszczeni zostaną w ponad 450 ośrodkach w różnych regionach Francji. Przy wyjeździe daje się im do wyboru dwa regiony, ale nazwy miejscowości nie są podawane ani im, ani dziennikarzom.
Z obawy przed bójkami między wyjeżdżającymi, zmobilizowano 1,2 tys. policjantów i żandarmów, którzy pilnują porządku przy wchodzeniu do autobusów. Główną troską jest jednak obawa przed działaczami „no borders” (bez granic) - Brytyjczykami i Francuzami, którzy są „wrogo nastawieni do operacji, doskonale zorganizowani” i "gotowi na przemoc" - pisze korespondent dziennika „Le Figaro”. Według MSW jest ich w okolicach obozu około 150.
Od soboty w niektórych miejscowościach, w których umieszczeni mają być migranci, dochodzi do wieców i manifestacji. W Loubeyrat w środkowej części kraju próbowano spalić budynek przeznaczony na ośrodek czekający na przyjęcie cudzoziemców.
Tworzone są jednak również lokalne stowarzyszenia pomocy dla przybywających.
Były minister, centrysta Francois Bayrou, przyznał, że likwidacja obozowiska w Calais była koniecznością, ale stwierdził też, że „koncentracja liczby uciekinierów w małych wioskach stwarza problemy”. Ostrzegł przed „burzeniem równowagi demograficznej”.
Deputowani prawicowej partii Republikanie zarzucają rządowi, że „likwidacja niczego nie załatwi”. „Założę się, że migranci powrócą do Calais” – powiedział poseł z departamentu Alpy Nadmorskie Eric Ciotti w wywiadzie dla francuskiego radia dla zagranicy RFI.
Nicolas Bay, który jest sekretarzem generalnym antyimigranckiego Frontu Narodowego Marine Le Pen, zażądał wydalenia cudzoziemców z „dżungli”. „Ich „miejsce jest nie w obozach opłacanych przez podatników, ale w czarterach”, mających wywieźć ich z Francji - powiedział.
Eksperci twierdzą, że udany początek operacji był do przewidzenia, ale problemy mogą nastąpić, gdy dojdzie do zapowiedzianego przez MSW zatrzymywania opornych.