Władysław Bartoszewski był, jest i będzie bohaterem dla Żydów, za takimi ludźmi jak on bardzo tęsknimy - powiedział PAP b. ambasador Izraela prof. Szewach Weiss. Rok temu zmarł historyk, żołnierz AK, więzień Auschwitz, działacz "Żegoty", orędownik dialogu polsko-niemieckiego i polsko-żydowskiego.

PAP: Panie profesorze, jak Pan zapamiętał Władysława Bartoszewskiego, który na polu dyplomacji bardzo zasłużył się dla relacji polsko-żydowskich.

Prof. Szewach Weiss: Władysław Bartoszewski nie był typowym zawodowym dyplomatą. Bo musicie wiedzieć, że jest ogromna różnica między typowym zawodowym dyplomatą, a kimś takim jak on. A dwa razy był wybitnym polskim ministrem spraw zagranicznych. Bo dyplomata zawodowy to ten, co wykonuje pewne zadania dla swojego rządu. Ma to zrobić na wysokim poziomie, mieć talenty do PR-u, znać języki obce, to wszystko jest bardzo ważne. Minister spraw zagranicznych powinien mieć jeszcze charyzmę, i taką charyzmę miał Władysław Bartoszewski. Ale Bartoszewski był jeszcze kimś więcej. Bartoszewski był liderem, Bartoszewski mógł być wybrany na premiera Rzeczypospolitej. Był postacią, która miała potencjał jako prezydent państwa, jako sekretarz Unii Europejskiej. I w tym wszystkim na pewno był człowiekiem pojednania.

PAP: Co najbardziej go charakteryzowało?

Prof. Szewach Weiss: Bartoszewski był mężem stanu i w trudnych sytuacjach moralnych potrafił być łącznikiem między narodami. I to po głębokim konflikcie, jak między Polakami a Niemcami. I to jest jego specyfika, bo to, co on zrobił to mógł tylko jako człowiek, który jest na bardzo wysokim poziomie moralnym. I tak samo zrobił dużo dobrego między Polakami a Żydami. Otrzymał przecież naszą wysoką nagrodę izraelską, medal i tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Tak jak i pani Irena Sendlerowa i tysiące Polaków, którzy podczas wojny ratowali Żydów. To była "Żegota" - Rada Pomocy Żydom - organizacja polska, podziemna, państwowa. Na świecie nie było takiego ruchu, a uratowano tylu ludzi i to w takim piekle, w takich okolicznościach, gdy Polska była pod okupacją niemiecką. Okropną, nieludzką okupacją, w takiej ciemności, w takiej czarnej dziurze historii! Dlatego z naszego narodowego punktu widzenia Bartoszewski był, jest i będzie zawsze naszym najbliższym bohaterem.

PAP: Gościł pan wielokrotnie Bartoszewskiego w Izraelu, m.in. był pan zaangażowany w organizację przyznania mu tytułu doktora honoris causa na uniwersytecie w pana rodzinnej Hajfie.

Prof. Szewach Weiss: Tak, to był dla mnie ogromny zaszczyt, byłem za kulisami tego wydarzenia. Pamiętam dobrze jego wykład, i to jakie wrażenie zrobił. Było tam młode pokolenie, nie znające dobrze historii naszych relacji, a tu nagle pojawił się taki Polak. A u nas w Izraelu zdarza się stereotypowe podejście do Polski, bo pamięć zawsze jest związana z nieszczęściami, z tą tragedią, i ze szmalcownikami. No i powiem szczerze, że na tym wykładzie po kilku sekundach stał się gwiazdą. Bartoszewski to był naprawdę wyjątkowy człowiek, który gdzie się nie pojawił, tam od razu był gwiazdą. Miał w sobie jakąś moc, charyzmę, którą łączył z wysoką inteligencję, ogromną pamięcią i wiedzą.

Poza tym miałem zaszczyt spotykać się z profesorem Bartoszewskim również w Instytucie Yad Vashem i gościłem go w Knesecie, dwa, trzy razy, i zawsze był gwiazdą, od pierwszej sekundy. My Żydzi o Bartoszewskim bardzo pięknie pamiętamy w Izraelu, był bardzo popularny. Kiedy rok temu zmarł, to w naszej prasie ukazało się o nim wiele artykułów, także o jego życiu i mówiono też o nim w telewizji.

PAP: Czy w Izraelu pozostanie po Bartoszewskim wartościowa nauka dla przyszłych pokoleń? Co to ewentualnie mogłoby być?

Prof. Szewach Weiss: Był człowiekiem pojednania i tego uczył nas wszystkich. I tego, że taki człowiek pojednania musi mieć mocną moralność. I to było u niego czuć. Używając jego słów, to Bartoszewski był zajęty nie tymi sprawami, które się opłaca wykonać, ale tymi sprawami, które warto wykonać. Dlatego ja sobie czasami myślę, czy może nie warto go nazywać Wartoszewski? Ale powiem wam jeszcze coś, bo przecież Żydzi uwielbiają intelektualizm. I powiem to z miłości o moim kochanym Władku. Był świetnym mówcą, strzelał jak z maszynki, i to było widać podczas każdego spotkania. Na przykład podczas wywiadu, który trwał na przykład godzinę, to przez 57 minut mówił on, a trzy minuty komuś pozwalał coś powiedzieć, no może czasem zadać jakieś pytanie. Ale Bartoszewski był człowiekiem, który miał coś do powiedzenia, czyż nie?

Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)