W starożytnym Rzymie każdy bogacz, szczególnie ten, którzy dzierżył władzę, posiadał lektykę.
Miała formę łoża lub wygodnego fotela, zwykle także baldachim. Budowano ją najczęściej z drewna, ale krezusi inkrustowali swe cacka złotem. Do obsługi wykorzystywano na ogół 6 niewolników – tragarzy. Lektyka zapewniała duży komfort podróżowania. Bogacz zalegał w swym pojeździe i był niesiony, gdziekolwiek sobie życzył. Nawet wiele kilometrów, choć zwykle w granicach miasta.
Dzisiaj klasycznych rzymskich lektyk nie ma, ale wielkopańskie maniery wśród przedstawicieli władzy wciąż są niezwykle aktualne. Także wśród przedstawicieli polskiej władzy podróżującej służbowo samolotem za pieniądze podatnika w klasie biznes na drugi koniec Europy lub świata.
Polskim politykom, ministrom i urzędnikom uwielbiającym latać nie przeszkadza fakt, że prezesi wielkich prywatnych korporacji zarabiających miliardy nie wydają firmowych pieniędzy na zbytki i na tych samych trasach, ba, często w tych samych samolotach podróżują tańszą klasą ekonomiczną. Oni – władza – mają przecież nieporównywalnie większe prawo do współczesnej lektyki. W końcu są jedyni w swoim rodzaju, są przedstawicielami narodu. Nas, podatników, traktują jak rzymscy krezusi swoich tragarzy. Nasza funkcja to pracować, płacić podatki – najlepiej jak największe – i nie zadawać niepotrzebnych pytań. Przynajmniej do wyborów, ale to zwykle taki szmat czasu...