Tomasz Nałęcz zwrócił uwagę na to, że wypłata premiera w całości nie wystarcza na sfinansowanie jednego garnituru i jednej sukienki odpowiednich dla spotkań w czasie międzynarodowych wizyt szefa rządu.
Marek Siwiec z Europy Plus ocenił natomiast, że cała subwencja partyjna jest funduszem reprezentacyjnym. - Mogą sobie tym szastać jak im się podoba.
(...) Za 250 tysięcy można kupić dużo garniturów, a nawet jak się połowę wyda na sukienki, to nadal można ich kupić dużo. Czy premier sam chodzi w tych wszystkich garniturach? Lekkość z jaką PO do tego podchodzi, jest dla mnie niesmaczna - stwierdził Siwiec. - Musimy się zdecydować, czy to są wydatki państwowe, czy nie - mówił były szef BBN.
To samo pytanie Monika Olejnik zadała Krzysztofowi Gawkowskiemu z SLD. - Nie mam wątpliwości, powinien mieć większą pensję. Powinien być jakiś fundusz reprezentacyjny, który pozwalałby nie wykorzystywać środków partyjnych, tych subwencjonowanych na ubieranie się za te pieniądze - stwierdził Gawkowski.
Zaatakował premiera za pomysł likwidacji subwencji budżetowych dla partii politycznych. - Premier zachowuje się jak cinkciarz polityczny. Mówiąc, aby zawiesić finansowanie partii, mówi, że korupcja polityczna to nic złego - powiedział Gawkowski.
Poseł SLD powiedział, że przejrzał protokoły z posiedzeń Sejmu w latach 1997 i 2001, kiedy zmieniano ustawę o finansowaniu partii politycznych. - Wtedy argumentowano, że to jest działanie antykorupcyjne. Wszyscy się co do tego zgadzali - mówił. - W przyszłości polityk będzie wisiał u biznesmena na klamce, żeby wprowadzić pieniądze do swojej formacji politycznej i robić za to kampanię - stwierdził Gawkowski.