Piotr "Staruch" Staruchowicz, po ponad 8 miesiącach aresztu, 20 dni temu wyszedł na wolność. W programie Jana Pospieszalskiego opowiadał o czasie spędzonym w areszcie, o zatrzymaniu - które miało wyglądać jak aresztowanie bin Ladena - i przesłuchaniu, podczas którego miał być bity przez policjantów i antyterrorystów.

Staruch opowiadał jak wyglądało jego zatrzymanie, do którego doszło podczas obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego. Podkreślał, że zatrzymanie nastąpiło na oczach tysięcy ludzi, w niespodziewanym momencie, mimo że wcześniej policja nie próbowała go nawet wezwać na komendę. Jego zdaniem ta akcja przypominała bardziej zatrzymanie bin Ladena i zastosowane środki były nieadekwatne do jego winy.

- Przyjazd do Komendy Stołecznej w Pałacu Mostowskich. Tam bicie, najpierw przez naczelnika wydziału ds. zwalczania przestępczości kibiców. Potem, kiedy już byłem zatrzymany, wezwano do mnie oddział realizacji - antyterrorystów w pełnym rynsztunku, którzy bili mnie najpierw na komendzie, potem bili mnie, wioząc nieoznakowanym vanem do szpitala, a następnie przez całą drogę ze szpitala na tzw. dołek, w którym byłem zatrzymany, zanim zostałem przewieziony do aresztu. (...) Przez całą drogę w radiowozie byłem bity pięściami, jakimś przedmiotem, przez antyterrorystów. Doszło do sytuacji, że w komendzie przy ul. Jagiellońskiej, gdzie miałem być spędzić tamtą noc, nie chciano mnie przyjąć, bo w protokole było napisane, że na komendę stołeczną zostałem przyjęty bez obrażeń, a tu przywożą człowieka sinego od głowy po pięty. W końcu jedni policjanci podpisali drugim policjantom papierek, że faktycznie na jego ciele widnieją obrażenia, ale nie wiadomo w jaki sposób powstały. Kiedy znalazłem się w areszcie na Białołęce miałem zrobioną obdukcję. Zgłosiłem oczywiście popełnienie przestępstwa przez funkcjonariuszy policji. Miało to miejsce półtora roku temu i w tej sprawie nie otrzymałem nawet pół świstka czy sprawa jest w toku, czy została umorzona - opowiadał Staruch.

Zdaniem Staruchowicza w jego sprawie sporą rolę odegrały i wciąż odgrywają media. – Mam wewnętrzne poczucie, że media wsadziły mnie do więzienia, media mnie z niego wyciągnęły. Myślę, że sąd, pod wpływem tych wszystkich artykułów, które się ukazywały, materiałów, które pojawiały się, między innymi w pańskim programie, ktoś zdecydował się wreszcie sięgnąć do tych akt i zobaczyć, co w nich tak naprawdę jest. Po ośmiu miesiącach zaowocowało to tym, że udało mi się wyjść na wolność – stwierdził gość Jana Pospieszalskiego.