Polityk twierdzi, że jego orientacja seksualna nie była dla nikogo problemem. Był wręcz namawiany do "ujawniena się". - Uznałem jednak (...), że po pierwsze orientacja seksualna nie jest żadnym argumentem w polityce; a po drugie - trochę nie chciałem kupczyć swoim życiem prywatnym i nabijać sobie dodatkowych punktów. Bo to byłby wtedy czysty marketing - a nie chciałem w taki sposób budować swojego kapitału społecznego. Do dziś zresztą nie jestem przekonany, czy orientacja seksualna jest tym walorem, który powinien być oceniany przez wyborców. A już na pewno nie powinna być jakimś orężem walki politycznej - mówi Szumełda.
Polityk przekonuje, że nawet frakcja konserwatywna w Platformie nie odnosiła się do niego negatywnie. Twierdzi, że to właśnie w PO jest najwięcej liberałów. Z drugiej jednak strony rzeczą, która najbardziej frustruje Radmomira Szumełdę jest zwłoka PO z uchwaleniem ustawy o związkach partnerskich.
Szumełda przyznał, że niewielu polityków mówi o swojej orientacji seksualnej, ponieważ są bardziej niż inni narażeni "ataki hejterskie". - Sam ostatnio, w swoim środowisku, spotkałem się z opinią, że ujawniłem się, bo mam „parcie na szkło”. Ten ktoś tak właśnie zrozumiał moje oświadczenie. A w tym świecie politycznym jest zwykle tak, że jak już ktoś pokazuje swoją odmienność - na przykład obyczajową - skazany jest na właśnie tego typu komentarze - powiedział.