Nie w tych dniach ani nie zaraz po trwającym w Watykanie synodzie biskupów na temat nowej ewangelizacji, jak sądzono, ale dopiero przed Bożym Narodzeniem należy oczekiwać aktu łaski Benedykta XVI dla jego skazanego kamerdynera Paolo Gabriele - twierdzi Ansa.

6 października papieski majordomus został skazany przez watykański sąd na półtora roku więzienia za kradzież tajnych dokumentów. Przekazał je włoskiemu dziennikarzowi Gianluigiemu Nuzziemu, który w książce opublikował dziesiątki poufnych listów hierarchów do papieża oraz jego współpracowników, a także tajne noty watykańskiej dyplomacji.

W osobnym procesie, który ma rozpocząć się na początku listopada, a więc po synodzie, sądzony będzie przed watykańskim trybunałem wspólnik Gabriele, informatyk zatrudniony w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej.

Według włoskiej agencji prasowej Ansa w Watykanie górę wzięło przekonanie, że zanim dojdzie do aktu łaski dla niewiernego kamerdynera, musi zakończyć się całe sądowe postępowanie w sprawie masowego wycieku dokumentów zza Spiżowej Bramy, a więc także proces informatyka Claudio Sciarpellettiego. Papieski kamerdyner ma na nim zeznawać jako świadek.

O tym, że akt łaski ze strony papieża jest wysoce prawdopodobny mówił zaraz po procesie Gabriele rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi. Jednak oczekiwanie wydłuża się i może minąć jeszcze sporo czasu - wynika z najnowszych nieoficjalnych informacji.

To by zaś znaczyło, że ułaskawienie zbiegłoby się w czasie ze szczególną w tym przypadku okolicznością, jaką jest Boże Narodzenie. Zarazem zauważa się nawet, że nie ma absolutnej pewności, że to oczekiwane wydarzenie nastąpi.

Od 21 lipca Paolo Gabriele przebywa w areszcie domowym w swym watykańskim mieszkaniu i tam czeka na decyzję papieża, która uchroniłaby go przed odbyciem kary we włoskim więzieniu. Watykan nie dysponuje bowiem odpowiednią strukturą.

Według zapowiedzi rzecznika Benedykt XVI ma przestudiować dokumentację procesu. Dobrze poinformowane źródła twierdzą, że papież nie śledził postępowania przed sądem, gdzie zeznania złożył między innymi jego osobisty sekretarz ksiądz Georg Gaenswein.

Obserwatorzy wyrażają przekonanie, że aresztowany 23 maja kamerdyner, który wciąż pobiera pensję w Watykanie, nie straci tam pracy, lecz pozostanie w nim na innym, znacznie niższym stanowisku. Stolicy Apostolskiej chodzi zdaniem watykanistów o to, by zagwarantować sobie milczenie ze strony majordomusa i odseparować go przede wszystkim od mediów.