Odpowiedź zdaniem polityka jest prosta. - Według mnie wtedy uwaga była skoncentrowana na współpracownikach Tuska, a teraz na nim samym. Wtedy światła reflektorów padały na Wrocław, a teraz na Gdańsk - wyjaśniał Miller. - Wtedy PO była obojętna wobec Wrocławia, a teraz jest gotowa umierać za Gdańsk.
Drugie pytanie, nad którym zastanawiał się Miller jest, jego zdaniem, jeszcze prostsze. - Jeśli było tak jak mówi premier, a ja w to wierzę, że nie musiał ostrzegać syna, bo Trójmiejska prasa już pisała o m żeby trzymać się od Marcina P. z daleko, to dlaczego prawie do końca lokalni politycy i instytucje korzystały z hojności pana P. Jednym słowem - przyjmowały od niego pieniądze. Odpowiedź jest tylko jedna. Te osoby uważały, nad Marcinem P. jest otwarty bardzo szczelny parasol ochronny
Szef SLD twierdził również, że Tuskowi grunt nie pali się pod nogami, ale i tak "jego partia w odruchu najwyższej solidarności jest gotowa nie utrudniać mu sytuacji i chroni swojego szefa".
Komentarze (2)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeCi co zawdzięczają swoje stanowiska z mianowania
razem z tymi którzy dbają o swoją karierę
boją się wyoutowania ze środowiska
Narazić się temu czy innemu w imię sprawiedliwości uczciwości
kiedy ma się stanowisko i czerpie gołymi czasami nieumytymi rękami korzyści
z bycia na topowej liście miejscowych notabli to w złym tonie
Każdy z nich dobrze widzi kto komu pod stołem
rękę na kolanach kładzie, kto kogo obejmuje i w rączkę całuje
Lepiej przeczekać aż kurz opadnie
a nad trumną zrobi się cicho
To dziedziczna choroba wszystkich opcji politycznych
jak tylko obejmą urzędy
MiRy