W niemal 40 miastach w USA w nocy z niedzieli na poniedziałek lokalne władze wprowadziły godzinę policyjną. Centrum Waszyngtonu opanowane jest przez demonstrantów, coraz częściej dochodzi tam do starć z policją.

Napięta sytuacja panuje szczególnie w okolicach Białego Domu. Niektóre drogi dojazdowe do oficjalnej rezydencji prezydenta USA zostały przez policję odcięte. Na skrzyżowaniach demonstranci, w większości młodzi ludzie, ustawiają się przed funkcjonariuszami, podnosząc ręce do góry i krzycząc "nie strzelajcie".

Z tłumu w kierunku policjantów ciskane są kamienie i butelki z wodą, sprzedawane często na miejscu przez nastolatków. Agresywni protestujący są aresztowani. W trakcie zatrzymań policjanci są wyzywani oraz opluwani. "Jesteście zwierzętami" - krzyczą niektórzy w kierunku funkcjonariuszy.

Przez całą niedzielę nad Waszyngtonem latały śmigłowce, w centrum miasta utrzymuje się przeciągły dźwięk policyjnych syren. Sklepy zamknięto wcześniej; niektóre mają deskami zabite okna.

Wieczorem mieszkańcy Waszyngtonu na swoje telefony komórkowe otrzymali powiadomienia, że od 11 wieczorem do 6 nad ranem czasu miejscowego obowiązywać będzie godzina policyjna. Komunikaty wysyłane są w języku angielskim i hiszpańskim.

Prześmiewcza reakcja części protestujących w okolicach Białego Domu na komunikat ws. godziny policyjnej wskazuje, że grupa ta nie zamierza respektować rozporządzenia wydanego przez burmistrz miasta Muriel Bowser.

Polska ambasada w Waszyngtonie zaapelowała na Twitterze, by "unikać przebywania oraz przejeżdżania przez centrum miasta, szczególnie w okolicach Białego Domu i dzielnicy Georgetown".

Zarzewiem protestów, które rozgorzały w kilkudziesięciu amerykańskich miastach, stała się sprawa 46-letniego czarnoskórego George'a Floyda, który zmarł w poniedziałek w wyniku brutalnego zatrzymania przez policję w Minneapolis.

Amerykanie są oburzeni przesadną agresją policji i Gwardii Narodowej - filmiki z brutalnym zachowaniem służb bezpieczeństwa biją w mediach społecznościowych rekordy popularności.