Dwóch członków PO zostało usuniętych za konsekwentne stawianie się poza partią i krytykowanie stanowiska klubu - powiedział wiceszef klubu KO, polityk Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki. Ocenił, że problemem było m.in. nawoływanie w mediach do odejścia przewodniczącego partii.

Posłowie Ireneusz Raś i Paweł Zalewski zostali w piątek wykluczeni z partii przez zarząd PO "za działanie na szkodę Platformy". Podpisali oni niedawno list ponad 50 parlamentarzystów PO i KO, w którym znalazł się m.in. apel o zmiany w partii. Obaj wykluczeni zareagowali na decyzję zarządu zdziwieniem, podkreślając, iż nie znają jej przyczyn.

Według Kropiwnickiego, który był w niedzielę gościem TVP Info, politycy PO nie zostali usunięci z partii bez uprzedzenia.

"Z kolegami rozmawiano wcześniej. To nie jest kwestia ani tego listu, ani jednorazowej wypowiedzi. To jest kwestia konsekwentnego stawiania się poza partią i krytykowania stanowiska klubu, stanowiska zarządu partii w wielu sprawach. Koledzy zamiast dyskutować na Radzie Krajowej, na posiedzeniu klubu, woleli dyskutować z zarządem, z przewodniczącym poprzez media" - powiedział Kropiwnicki na antenie TVP Info.

Jego zdaniem, w ten sposób nie da się prowadzić żadnej organizacji. "Każdy, kto świadomie krytykuje organizację, z którą współpracuje, z której się wywodzi, z której jest na listach wyborczych, wie, że to jest faktyczne rozstanie. To nie są niedoświadczeni politycy. To są politycy, którzy ponad 20 lat funkcjonują w różnych organizacjach. Oni wiedzą, że jawne krytykowanie, wynoszenie informacji, to jest stawianie się poza partią. Oni chyba byli na to przygotowani" - powiedział. Podkreślił, że w tej sprawie odbyła się "poważna, głęboka dyskusja na Zarządzie Krajowym", a decyzja nie została podjęta "ad hoc".

Kropiwnicki odniósł się także do sprawy listu 54 parlamentarzystów PO i Koalicji Obywatelskiej, w którym znalazł się apel o debatę wewnętrzną i zmiany w PO. Zaznaczył, że list "nie jest kłopotem, tylko elementem dyskusji".

"List nie jest problemem. Problemem jest to, jak ktoś sprawy wewnętrzne zaczyna rozgrywać na zewnątrz. W mediach nawołuje do zmiany władzy, do odejścia przewodniczącego. To jest podważanie decyzji 80 proc. członków PO, którzy niedawno wybrali przewodniczącego. Borys Budka ma dzisiaj bardzo silny mandat, do tego żeby kierować Platformą. Robi to bardzo kolegialnie, z prezydium, Zarządem Krajowym" - powiedział.

Polityk PO uzasadniał, że aby wygrać wybory, Platforma musi być "skonsolidowana wewnątrz". "W momencie, kiedy każdy będzie ciągnął w swoją stronę, to się po prostu nie uda" - powiedział.

"Uważam, że już te najgorsze rzeczy mamy za sobą, że właśnie przechodzimy do ofensywy wiosennej. (...) Żeby ruszać w teren, musimy mieć spokój w domu. I to się właśnie dzieje" - podkreślił.

Zaznaczył, że żałuje, iż do tego doszło, bo taka sytuacja to "ostateczność, ale czasami tak niestety trzeba".

Kropiwnicki zapewnił też, że w PO jest wiele nurtów, wymienił m.in. skrzydło konserwatywne, liberalne, bardzo progresywne - ruchów miejskich oraz ruch wokół prezydenta Warszawy, wiceprzewodniczącego PO Rafała Trzaskowskiego.

Z kolei Władysław Teofil Bartoszewski z (Koalicja Polska - PSL), uczestniczący w tej samej dyskusji na antenie TVP Info, zapytany, czy KP jest otwarta na przyjęcie posłów odchodzących z PO, powiedział, że trzy lata temu taka sytuacja miała już miejsce, gdy przyjęto trzech posłów usuniętych z Platformy "za zbyt konserwatywne poglądy".

"Rozmawiamy z posłami konserwatywnymi PO. Nie będziemy +łowić+ w opozycji, żeby sobie zwiększać klub, natomiast jeśli posłowie zostają wyrzuceni za to, że mają poglądy podobne do nas, to nie ma wątpliwości, że przyjmiemy ich z otwartymi rękami" - powiedział.