Słowa szefa NIK Mariana Banasia są po prostu niesprawiedliwe; działania służb wynikają z postępowania, które w tej chwili prowadzi prokuratura, jestem przekonany, że są one prowadzone zgodnie z prawem - mówił w czwartek rzecznik rządu Piotr Müller.

W środę Prokuratura Regionalna w Białymstoku poinformowała, że funkcjonariusze CBA w związku ze śledztwem ws. prowadzą przeszukania w wytypowanym miejscach. O takie czynności wnioskowało do prokuratury CBA. Chodzi o śledztwo dotyczące m.in. podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych Mariana Banasia. Agenci CBA przeszukali dom syna szefa NIK.

Odnosząc się do akcji CBA Banaś oświadczył, że działania Biura wobec jego syna "nie mogą być rozpatrywane bez kontekstu", jakim jest opublikowanie dzień wcześniej przez media wyników kontroli NIK dotyczącej organizacji wyborów korespondencyjnych na urząd prezydenta RP. Według niego każdy, kto się nie zgadza z obecną władzą "na podstawie pomówień może być w każdej chwili aresztowany i skazany". "To w czystej postaci państwo policyjne, w którym rządzą służby, a nie premier, prezydent czy parlament" – mówił szef NIK.

Rzecznik rządu komentując wypowiedź Banasia w Radiu Zet stwierdził, że "są to słowa, które są po prostu niesprawiedliwe". "Działania służb wynikają z postępowania, które w tej chwili prowadzi prokuratura" - powiedział, zaznaczając, że nie ma dostępu do szczegółowych informacji w tym zakresie, więc trudno mu oceniać zasadność tych działań.

"Jestem przekonany, że one są zgodnie z prawem przeprowadzane i tyle mogę w tym temacie powiedzieć" - oświadczył.

Müller przyznał, że ceni Mariana Banasia "za wiele rzeczy, które zrobił w czasach PRL-u, ceni za walkę z mafiami vatowskimi, ale w tym zakresie się z nim nie zgadza".

Na uwagę, że doszło do koincydencji, gdyż CBA weszło do domu syna szefa NIK dzień po tym, jak portal onet.pl poinformował, że Izba ma dowody i dokumenty, które obarczają premiera Mateusza Morawieckiego odpowiedzialnością za organizację niedoszłych wyborów korespondencyjnych z maja 2020 r., Müller odparł: "To jest koincydencja zdarzeń".

"Wielokrotnie się zdarza tak, że niektóre rzeczy w polityce dzieją się w podobnym czasie i wyciąganie wniosków, czy tworzenie ciągów przyczynowo skutkowych z tych wydarzeń jest w tym wypadku jest nieuzasadnione" - powiedział rzecznik rządu.

Jak dodał, na podstawie informacji, które posiada przeszukanie odbyło się na polecenie prokuratury prowadzącej postępowanie i CBA podjęło czynności wobec określonych osób. "Nie mam listy osób, która dokładnie w ramach tych czynności była weryfikowana, tyle mogę powiedzieć jako rzecznik rządu" - mówił.

Müller odpowiadając na kolejne pytania zapewnił, że "aparat państwa" nie został użyty do zastraszenia Banasia i zmuszenia go do ustąpienia ze stanowiska. "Pan prezes Banaś nie sądzę, aby zrezygnował do końca kadencji; niech pełni tę funkcję, dlatego wyciąganie takich wniosków jest moim zdaniem nieuzasadnione" - mówił.

Rzecznik rządu podkreślił jednocześnie, że premier nie obawia się raportu NIK ws. wyborów korespondencyjnych, ponieważ "był zobowiązany do tego, tak jak każdy członek władzy wykonawczej, aby realizować przepisy prawa". "Oczywiście jest tak, że czasami interpretacje przepisów prawa się różnią, natomiast jest coś takiego jak stan wyższej konieczności i wtedy taki był" - powiedział.

Prezes NIK zapowiedział publikację raportu NIK ws. wyborów korespondencyjnych na 18 maja.

Podstawą śledztwa prowadzonego od półtora roku przez Prokuraturę Regionalną w Białymstoku, a dotyczącego oświadczeń majątkowych Mariana Banasia, są trzy zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które wpłynęły od grupy posłów opozycji, w tym m.in. posła Jana Grabca (Koalicja Obywatelska), Generalnego Inspektora Informacji Finansowej i z Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Na początku marca ub. roku CBA dołączyło kolejne własne zawiadomienie.

W sprawie nikomu dotąd nie postawiono zarzutów.