Nie zakończymy walki o Debalcewe - zapowiadają władze samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Wiceprzewodniczący Rady Najwyższej Republiki Denis Puszilin oświadczył, że separatyści nie mają "moralnego prawa" przerwać ostrzału pozycji ukraińskich. W wywiadzie dla agencji Reutera przekonywał, że miasto leży na "wewnętrznym terytorium" republiki i będzie dalej atakowane. Jego zdaniem jedynym sposobem przerwania walki jest poddanie się ukraińskich żołnierzy, okrążonych w tym rejonie.

"Jesteśmy gotowi w każdej chwili wycofać ciężką broń, ale tylko na zasadzie wzajemności" - mówił. Mimo uzgodnionego w Mińsku zawieszenia broni w rejonie Debalcewa trwają walki. Separatyści twierdzą, że okrążyli tam ponad 6 tysięcy żołnierzy ukraińskich. Bojówkarze wykorzystują do ostrzału wyrzutnie Grad, artylerię i moździerze. Chcą, by okrążeni wyszli z "kotła debalcewskiego" bez broni. Jednak żołnierze tę propozycję odrzucają. Nawet obietnica utworzenia korytarza dla wycofania wojskowych nie spotyka się z pozytywną odpowiedzią Ukraińców. Latem w Iłowajsku po podobnych zapewnieniach, ukraińskie wojska zostały zaatakowane. W tak zwanym „iłowajskim kotle” zginęło co najmniej 200 żołnierzy.
Ukraińcy twierdzą, że kontrolują samo Debalcewe oraz jedną z bocznych tras. Główna droga do miasta jest zaminowana i ostrzeliwana przez czołgi. Dziś ponownie będzie się starała tam dotrzeć grupa obserwatorów OBWE. Poprzednie próby zakończyły się fiaskiem, bo nie uzyskali oni gwarancji bezpieczeństwa od bojówkarzy.