Według szacunków gazety, przeprowadzonych na podstawie rozmów z politykami, lista "ateistów smoleńskich" w PiS obejmuje kilkadziesiąt - co najmniej 30-40 - nazwisk w liczącym niemal 170 posłów i senatorów klubie. Mało, który poseł przyznaje się jednak, że nie wierzy w zamach. Są tacy, którzy obawiają się reakcji Kaczyńskiego i tacy, którzy uważają, że trzeba mówić o zamachu dla odróżnienia się od Platformy.
Bolesław Piecha, były minister zdrowia w rządzie Kaczyńskiego, przyznaje otwarcie.- Nie muszę wierzyć we wszystko, co mówi Antoni Macierewicz. W tej sprawie nadal wiele jest niewyjaśnionych kwestii. Ale w zamach nie wierzę. Czemu? Wiara jest kwestią indywidualną, trudną do wytłumaczenia - mówi.
Zbigniewowi Girzyńskiemu nie podoba się to, że o zamachu mówi się w kategoriach wiary. - Mówimy o sprawach, które powinny być kwestią wiedzy, a nie wiary - mówi.
Jest jednym z nielicznych polityków PiS, którzy nie uczestniczą w pracach smoleńskiego zespołu Macierewicza.- Nie uczestniczę, bo nie mam wiedzy i umiejętności, które mogłyby pomóc. Przypuszczam zresztą, że podobnie mogliby o sobie powiedzieć prawie wszyscy członkowie zespołu - wyjaśnia.
Niemal identycznie mówi prof. Jerzy Żyżyński, inny polityk PiS ciepło przyjmowany w Radiu Maryja. – Jestem biernym obserwatorem. Bardzo przemawia do mnie hipoteza, że były wybuchy na pokładzie. Ale nie wiem, czy był zamach. Można go wykluczyć tylko poprzez dowody naukowe.