Sąd w Płocku umorzył w poniedziałek warunkowo na okres roku sprawę Włodzimierza Olewnika oskarżonego przez detektywa Krzysztofa Rutkowskiego o pomówienie i znieważenie. Sąd uznał, że Olewnik jest winny, ale wina ta i społeczna szkodliwość czynów nie są znaczne.

Sąd nakazał Włodzimierzowi Olewnikowi przeproszenie Krzysztofa Rutkowskiego na antenie TVN24. Zobowiązał go także do wpłacenia 20 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

Wyrok płockiego Sądu Rejonowego w procesie, który toczył się od sierpnia 2011 r., nie jest prawomocny.

Włodzimierz Olewnik, przedsiębiorca z Drobina pod Płockiem (Mazowieckie), to ojciec uprowadzonego w 2001 r. i zamordowanego dwa lata później Krzysztofa. Podczas ogłoszenia wyroku nie był obecny. Stawił się natomiast Krzysztof Rutkowski i pełnomocnicy stron.

Rutkowski oświadczył, iż jest usatysfakcjonowany wyrokiem sądu i zapowiedział, że nie będzie wnosił apelacji. Z kolei możliwości wniesienia apelacji nie wykluczył mecenas Aleksander Horanin, pełnomocnik Włodzimierza Olewnika.

Uzasadniając postanowienie o umorzeniu sprawy oskarżenia Włodzimierza Olewnika na okres roku tytułem próby sędzia Małgorzata Komorkowska powiedziała, iż chodziło o danie Olewnikowi szansy, by bez skazania naprawił swoje postępowanie. Komorkowska przyznała, iż sąd wziął pod uwagę m.in. to, że zachowanie Olewnika było działaniem pod wpływem impulsu, okoliczności czynu nie były drastyczne, a on sam nie był dotąd karany.

"Chciałem uzyskać jedno słowo od pana Olewnika - przepraszam. Nic więcej. Także ten wyrok, który zapadł, w pełni wyczerpuje moje oczekiwania" - powiedział Rutkowski dziennikarzom po wyjściu z sali sądowej. "Jestem bardzo zadowolony z tego wyroku i na pewno nie będziemy składać żadnej apelacji" - dodał detektyw.

Pełnomocnik Włodzimierza Olewnika oświadczył, iż nie będzie komentował wyroku sądu. "Na pewno złożymy wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku, a po jego otrzymaniu zastanowimy się nad możliwością złożenia ewentualnej apelacji" - dodał Horanin.

Rutkowski na zlecenie rodziny Olewników od końca października do końca grudnia 2001 r. prowadził działania detektywistyczne, zmierzające do ustalenia sprawców uprowadzenia i uwolnienia porwanego. Biuro detektywistyczne wystawiło za to zlecenie fakturę na 20 tys. zł.

W prywatnym akcie oskarżenia Rutkowski zarzucił Olewnikowi, że w wypowiedzi dla telewizji TVN24 w październiku 2009 r. pomówił go m.in. o to, że współdziałał z porywaczami Krzysztofa, lansując wersję o samouprowadzeniu. Detektyw poczuł się też dotknięty nazwaniem go "typowym oszustem" i twierdzeniem, że wyłudził od Olewników milion złotych. Włodzimierz Olewnik komentował wtedy zeznania Rutkowskiego przed sejmową komisją śledczą, badającą sprawę uprowadzenia i zamordowania Krzysztofa.

Według sądu, w sprawie nie zostały przedstawione dowody potwierdzające słowa Włodzimierza Olewnika, co oznacza, że jego wypowiedź niewątpliwie mogła poniżyć Rutkowskiego w opinii publicznej i narazić go na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu detektywa. "Oskarżony miał prawo wyciągać takie wnioski, jakie wyciągał, ale nie miał prawa rozgłaszać swych zarzutów za pomocą środków masowego komunikowania" - powiedziała sędzia Komorkowska.

Oskarżenie Rutkowskiego wobec Olewnika wniesione pod koniec 2009 r. obejmowało zarzut pomówienia o postępowanie, które może poniżyć w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu, a także znieważenia za pomocą środków masowego komunikowania. Grozi za to kara grzywny, ograniczenia wolności lub więzienia do 2 lat.

Podczas procesu pełnomocnik Rutkowskiego, mecenas Maciej Morawiec żądał wobec Włodzimierza Olewnika kary ograniczenia wolności poprzez potrącanie połowy jego wynagrodzenia przez rok oraz przeprosin w TVN24 i nawiązki w wysokości 100 tys. zł. Z kolei obrońca Włodzimierza Olewnika wnosił o uniewinnienie, względnie o umorzenie sprawy z uwagi na znikomą szkodliwość społeczną czynów opisanych w akcie oskarżenia.

Proces Włodzimierza Olewnika z oskarżenia prywatnego Krzysztofa Rutkowskiego rozpoczął się pod koniec sierpnia 2011 r., gdy strony nie zawarły ugody.