Przez blisko półtorej godziny wszystko wskazywało na to, że wybitna przed laty polska lekkoatletka krążki z najcenniejszego kruszcu wręczy nie Rosjanom, ale siatkarzom Brazylii. Po dwóch pewnie wygranych setach "Canarinhos" nie wykorzystali trzech meczboli i później ich gra posypała się niczym domek z kart. Rosja wygrała 3:2.
"Brazylijczycy to jedna z najlepszych drużyn na świecie, wiele razy to udowadniali. Rywale zbyt szybko uwierzyli, że już mają wygrany ten mecz, ale także zmiany jakie dokonał nas szkoleniowiec zupełnie ich zaskoczyły" - mówił kapitan "Sbornej" Taras Chtiej.
Na wypełnionych do ostatniego miejsca trybunach Earls Court trwała regularna walka na doping. Kilka tysięcy fanów Rosji i Brazylii próbowało przekrzyczeć się nawzajem. Co ciekawe, nie zabrakło polskich kibiców m.in. z Olsztyna, Łodzi, Konina, Wieliczki, Tychów czy Bolesławca. Część z nich wykupiła bilety na finał jeszcze przed turniejem licząc, że to właśnie podopieczni Andrei Anastasiego zagrają o złoty medal. Na pociesznie pozostaje fakt, że polscy siatkarze w ćwierćfinale musieli uznać wyższość przyszłego mistrza olimpijskiego.
Mecz oglądały też m.in. siatkarki reprezentacji Brazylii, które dzień wcześniej pokonały w finale Amerykanki 3:1 i po raz drugi z rzędu zdobyły olimpijskie złoto. Urocza Jaqueline Carvalho po spotkaniu musiała pocieszać swojego męża Murilo, który nie wyglądał na zbyt szczęśliwego ze zdobycia srebrnego medalu.
Jeszcze w smutniejszym nastroju opuszczał boisko najpopularniejszy brazylijski siatkarz Giba, dla którego były to ostatnie igrzyska olimpijskie.
"Gram od 20 lat w narodowym zespole, spotkałem wielu wspaniałych ludzi. Od 12 lat pracuje z Bernardo Rezende, zdobyłem w siatkówce wszystkie możliwe tytuły. Przyjechałem do Londynu, by zdobyć złoty medal na zakończenie mojej kariery reprezentacyjnej. Niestety nie udało się" - mówił łamiącym się głosem kapitan drużyny, złoty medalista i MVP igrzysk w Atenach w 2004 roku.
"Pewnie musi upłynąć trochę czasu i wtedy stwierdzimy, że to srebro było dla nas sukcesem. Dziś na dekoracji Włosi, którzy byli trzeci, cieszyli się, a my byliśmy smutni" - podkreślił szkoleniowiec Brazylii Bernando Rezende, który w ciągu 12 lat poprowadził reprezentację do trzech medali olimpijskich (złotego i dwóch srebrnych), trzech mistrzostw świata oraz ośmiu zwycięstw w Lidze Światowej.
Komentarze(0)
Pokaż: