Z powodu niewykrycia sprawcy stołeczna prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy wyborach prezydenckich z 2010 r. w komisji w Brukseli, gdzie do urny wrzucono 98 kart do głosowania więcej niż ich wydano.

Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście umorzyła dochodzenie jeszcze pod sam koniec 2011 r., o czym dopiero w czwartek - dopytywana o to przez PAP - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Monika Lewandowska. Decyzja jest prawomocna.

Według Lewandowskiej materiał dowodowy wykazał, że głosowanie w Brukseli odbyło się prawidłowo; nie udało się jednak ustalić kto i kiedy dokonał przestępstwa "podrobienia dokumentów wyborczych". Prokuratura nie podała szczegółów.

Podstawą dochodzenia był art. 248 p. 3 kodeksu karnego. Przewiduje on karę do trzech lat pozbawienia wolności dla tego, kto w związku z wyborami "niszczy, uszkadza, ukrywa, przerabia lub podrabia protokoły lub inne dokumenty wyborcze albo referendalne".

W komisji wyborczej, która mieściła się w polskiej ambasadzie w Brukseli, w trakcie I tury wyborów prezydenckich 20 czerwca 2010 r. wydano 3970 kart do głosowania, a z urny wyjęto ich 4068. W tej komisji wygrał kandydat PO Bronisław Komorowski, który otrzymał 2389 głosów, drugi był kandydat PiS Jarosław Kaczyński z 1052 głosami. Doniesienie złożyła warszawska komisja wyborcza.

Sekretarz Państwowej Komisji Wyborczej Kazimierz Czaplicki mówił wtedy, że w takiej sytuacji przepisy nie przewidują możliwości unieważnienia wyników głosowania. Zdaniem Czaplickiego, biorąc pod uwagę wyniki wyborów, różnica głosów "niewątpliwie nie wpłynęła na wynik I tury".