Żeglujący wokół globu Tomasz Cichocki, z którym od ponad miesiąca nie było kontaktu, przekazał poprzez rosyjski statek, że poza awarią systemu łączności satelitarnej wszystko jest OK. Jak podkreśliła jego rodzina, lepszego prezentu nie mogli się spodziewać.

W niedzielę szef projektu Krzysztof Mikunda otrzymał telefon z rosyjskiego statku "Profesor Kromow", z którym za pomocą krótkofalówki nawiązał łączność kapitan Cichocki, 53-letni olsztynianin.

"Tomek przekazał informację, z której wynika, że wszystko z nim jest OK. Potwierdził, że mimo awarii systemu łączności satelitarnej podjął decyzję kontynuowania rejsu. Powiedział też, że jego komputer prognozuje dotarcie do Przylądka Horn za około miesiąc. Podał też pozycję swego jachtu Polska Miedź - w pobliżu niezamieszkałych wysp Auckland należących do Nowej Zelandii" - przekazał Mikunda.

"Piękniejszego i bardziej wzruszającego prezentu na święta nie mogliśmy się nawet spodziewać" - powiedziała PAP 80-letnia matka kapitana Barbara, która wigilijny wieczór spędziła samotnie.

"W ten sposób chciałam solidaryzować się z synem, chociaż przez krótki czas, bo on już prawie pół roku żegluje w samotności. Z pewnością teraz, w tym świąteczno-noworocznym okresie, ta samotność pogłębia się u niego bardziej. Może jest w dołku psychicznym? Pytałam jego przed wypłynięciem czy odczuwa lęk, a on na to, że tylko idiota się nie boi. Mówił, trzymaj za mnie kciuki, żebym poradził sobie sam ze sobą" - wspomniała.

Barbara Cichocka podkreśliła, że chociaż bardzo przeżywa rejs syna, to jest dumna i z niego, i z polskich żeglarzy.

"Śledzę również poczynania Romana Paszke. Takiej sytuacji w historii naszego żeglarstwa jeszcze nie było, aby dwóch Polaków, w jednym czasie, płynęło dookoła świata, przy czym jeden trasą z wiatrem, a drugi pod wiatr" - zaznaczyła.

"Gdyby on dryfował, nie miałby takiej prędkości, jaka jest zauważalna"

Żona Cichockiego, Ewa, przyznała w rozmowie z PAP, że gdzieś tam głęboko w duszy czuła, iż jej mąż da w jakiś sposób znać o sobie.

"Tomek z pewnością bardzo się starał, aby w dniu moich imienin i w ogóle w tym wyjątkowym czasie, nawiązać kontakt ze mną, matką oraz córką i synem. Zrobił nam przepiękny prezent. Mamy pierwszy, bardzo szczęśliwy dzień od ponad miesiąca" - powiedziała uradowana.

Dodała, że była przekonana, iż musiała nastąpić awaria. "Podobna, tyle że krótsza, zdarzyła się mężowi w 2005 roku na Atlantyku, kiedy w treningowym rejsie płynął z Gibraltaru na Dominikanę, też w Boże Narodzenie, a wracał na Wielkanoc. Wówczas nie mógł nawiązać łączności przez kilka dni" - wspomniała.

"Polska Miedź" wyposażona jest w nadajnik radiowy systemu AIS (Automatic Identification System), który ma zasięg poziomy do 50 mil morskich i pionowy do 400 kilometrów, czyli do tak zwanej niskiej orbity okołoziemskiej. 3 grudnia satelita wyłapał sygnał z pokładu jachtu Cichockiego.

"Gdyby on dryfował, nie miałby takiej prędkości, jaka jest zauważalna. Poza tym nie trzymałby kursu. I to były pocieszające informacje. Dziś zostały one potwierdzone" - podkreślił Mikunda.

W podobny rejs, ale w przeciwną stronę, wystartował 14 grudnia z okolic Wysp Kanaryjskich kapitan Roman Paszke. 60-letni gdańszczanin na 90-stopowym katamaranie "Gemini 3" zamierza poprawić rekord świata w samotnym żeglowaniu non stop dookoła globu tzw. trasą pod wiatr i obecnie płynie w kierunku Przylądka Horn.