Tomasz Cichocki spełnił marzenie swego życia. Po 312 dniach ukończył samotny rejs wokół globu. W poniedziałek żeglarz z Olsztyna na jachcie "Polska Miedź" klasy Delphia 40.3 minął latarnię morską w pobliżu francuskiego Brestu, skąd 1 lipca rozpoczął podróż.

"Był to bardzo, bardzo trudny rejs, nie tyle pod względem żeglarskim, co psychicznym. Głowa musiała pracować prawie non stop. Ale jeśli mi się udało spełnić marzenie - to dowód, że każdy może marzyć i tylko od nas zależy czy uda się je zrealizować" - powiedział PAP potwornie zmęczony Cichocki.

Na jednostce, która na morzu była jego domem, widać trudy przedsięwzięcia, ale - jak stwierdził kapitan - to piękny jacht i nie do zdarcia.

"W styczniu, w pobliżu Madagaskaru, gdzie panowało wielkie zafalowanie, miałem wywrotkę, jednak jacht zdołał stanąć, ale utraciłem część żywności. Dlatego musiałem ograniczyć posiłki" - dodał.

Wcześniej, w połowie października Cichocki musiał przerwać rejs i zawinąć do Port Elizabeth w RPA. Pod koniec września, podczas trwającego kilka dni sztormu, nieokreślony obiekt uszkodził płetwę sterową. Później potężna boczna fala sprawiła, że kapitan przewrócił się, uderzył głową w jeden z elementów wyposażenia jachtu i stracił przytomność. Po odzyskaniu zdołał opatrzyć i zszyć ranę.

Po 10 dniach i usunięciu usterek zameldował: "Wychodzę z Port Elizabeth, biorę kurs na Nową Zelandię". Potem, z powodu awarii systemu łączności satelitarnej nie było z nim kontaktu od 21 listopada. Pozostawało jedynie wirtualne śledzenie "Polskiej Miedzi", a i z tym od połowy marca były problemy.

"Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam męża. Zresztą nie tylko ja, cała nasza rodzina, 20-letnia córka, 27-letni syn, a zwłaszcza 81-letnia matka Tomka, Barbara, która chyba najbardziej przeżywała jego rejs. Gdy mieliśmy z nim kontakt, było łatwiej, ale jak się on urwał, pozostawała tylko nadzieja, że wszystko jest w porządku" - powiedziała PAP Ewa Cichocka.

Gdy usłyszała, że mąż, który ledwo co zszedł na brzeg myśli już o następnym projekcie, głęboko westchnęła. Jak zaznaczyła, ich dzieci - Alicja i Paweł - żeglarstwo mają przekazane w genach. "Jak tylko zaczęły chodzić, mąż zadbał, by nauczyły się bardzo dobrze pływać. I od młodości czują się jak ryby w wodzie, a żeglują rekreacyjnie".

Na pytanie, co szczególnego przywiozła do Brestu na spotkanie z mężem, odpowiedziała: "Siebie... Chciałam zabrać babkę ziemniaczaną i gołąbki, ulubione przez niego potrawy i teraz żałuję, że tego nie zrobiłam, bo od paru dni prawie nic nie jadł. Ale nie wiem czy bym go zaskoczyła, gdyż Tomek jest dużo lepszym ode mnie kucharzem".

Cichocki zamknął pętlę o godz. 18.47 czasu polskiego

Matka żeglarza podkreśliła, że najbardziej obawiała się o stronę psychiczną syna. "Pytałam go przed wypłynięciem czy odczuwa lęk, a on na to, że tylko idiota się nie boi. Mówił, trzymaj za mnie kciuki, żebym poradził sobie sam ze sobą" - wspomniała Barbara Cichocka.

Z końcem grudnia olsztynianin znajdował się w pobliżu Tasmanii, a z początkiem lutego minął Horn. Jest piątym Polakiem, po Krzysztofie Baranowskim (1973), Henryku Jaskule (1980), Tomaszu Lewandowskim (2008) i Zbigniewie Gutkowskim (2011), który samotnie opłynął glob trasą prowadzącą przez ten mający złą sławę przylądek Ameryki Południowej.

Cichocki zamknął pętlę o godz. 18.47 czasu polskiego. O tej porze minął latarnię morską Pointe du Petit Mineau, skąd 1 lipca rozpoczął rejs. Komisarz World Sailing Speed Record Council (WSSRC) Claude Breton potwierdził oficjalnie fakt opłynięcia Ziemi przez Cichockiego.

Brest przygotowuje się do 20. Międzynarodowego Festiwalu Morskiego (13-19 lipca) i w Port de Chateau w centrum miasta trwają prace stolarskie. Jednak dla "Polskiej Miedzi" przygotowano honorowe miejsce przy głównym nabrzeżu. Po zejściu kapitana na ląd wystrzelił korek trzylitrowej butelki szampana.

Cichocki chciał być trzecim w kraju żeglarzem z osiągnięciem wokółziemskiego rejsu non stop

Tomasz Cichocki jest 16. Polakiem, który samotnie opłynął świat pod biało-czerwoną banderą. Pierwszym był Leonid Teliga. Rejs rozpoczął na drewnianym jachcie "Opty" 25 stycznia 1967 roku z Casablanki, a pętlę zamknął po dwóch latach i dwóch miesiącach. Zmarł 21 maja 1970 roku. Miał 53 lata.

Pierwszym Polakiem i trzecim żeglarzem w historii, który samotnie, ale bez zawijania do portów okrążył Ziemię, jest Henryk Jaskuła. Dokonał tego na "Darze Przemyśla" płynąc tzw. trasą z wiatrem, poczynając od Przylądka Dobrej Nadziei (RPA). Rejs trwał 344 dni. Zakończył się w Gdyni 20 maja 1980 roku.

Po 28 latach jego wyczyn powtórzył, choć inną trasą - z USA ze wschodu na zachód, pochodzący z Iławy Tomasz Lewandowski na jachcie "Luka" (towarzyszył mu pies rasy Jack Russell terrier o imieniu Wacek).

Cichocki chciał być trzecim w kraju żeglarzem z osiągnięciem wokółziemskiego rejsu non stop. Jednak z powodu uszkodzenia płetwy sterowej musiał zawinąć do portu w RPA