Na stronie internetowej Newsweek.pl ujawnił fragmenty nowej książki Jarosława Kaczyńskiego „Polska naszych marzeń”. Kaczyński opisuje politycznych przeciwników, sojuszników i ludzi, z którymi jego drogi się rozeszły.

O Donaldzie Tusku

„Nigdy nie robił jakiegoś szczególnie dobrego wrażenia - Leszek, który znał Tuska znacznie lepiej i dłużej ode mnie, mówił o nim i jego środowisku, że można z nimi pogadać, ale umówić się z nimi trudno, bo bardzo często zmieniają zdanie”.

I przytacza anegdotę: „Raz wybraliśmy się razem do Bristolu na rozmowę o listach senackich w wyborach 2005 i wtedy Tusk zastrzegł, ze może iść, ale pod warunkiem, ze ja płacę. Najwidoczniej wiedział, jakie tam są ceny. Ja nie wiedziałem. On miał zresztą taką cechą, że w cztery oczy zachowywał się zupełnie inaczej, czyli „normalnie”, niż wtedy, gdy było większe grono, szczególnie jego współpracownicy.

Kaczyński przypomina sobie również, że Tusk "dostawał czasem ataku agresji, także wobec kobiet. "Bywał potwornie wściekły. Musiałem nawet niekiedy na to ostro reagować".

O Bronisławie Komorowskim

„Spotkaliśmy się potem ok. 1995 r., gdy szukaliśmy jakichś dróg wyjścia w związku z wyborami prezydenckimi. Było kilka takich spotkań, nawet wtedy byłem u niego w domu. Ładnie urządzone mieszkanie, piękne portrety. Nie wiedziałem wtedy, ze on jest fałszywym hrabią. Wygląd domu weryfikował tezę, że on jest właśnie takiego pochodzenia. Rozmawiało się z nim trudno, bo on generalnie nie przyjmował żadnych argumentów, które płynęły z myślenia antysystemowego” - pisze Kaczyński. Jeszcze gorszą ocenę wystawia Komorowskiemu współcześnie: „W trakcie marszałkowania Bronisław Komorowski był wyjątkowo złośliwy. Wyraźnie grał przed swoja partią twardziela, który PiS będzie niszczył. Jako marszałek był zdecydowanie gorszy od Grzegorza Schetyny. Jakim jest prezydentem, każdy widzi”.

Anegdota o Radosławie Sikorskim

„Raz czy dwa dostałem zaproszenie na Sylwestra w jego dworku w Chobielinie. Ale wpadłem tam na krótko przy innej okazji. Dopiero później dowiedziałem się od kogoś, że on podobno później każe za te pobyty płacić. Nie wiem, czy to prawda, ale plotka była rozpowszechniona szeroko. Przyjeżdżało się na przyjęcie, a on potem, według amerykańskiej mody, zbierał datki”.

„Wałęsa po 1988 roku to żenada”

"Przed 1989 rokiem zdołał w praktycznym działaniu wprowadzić w życie zupełnie inny niż tradycyjny szlachecko-inteligencki sposób uprawiania polityki, mocno oparty o wartości. Od Nagrody Nobla w 1983 roku był bardzo pewny siebie. Jego wielką siłą była ogromna umiejętność wpływania na ludzi, także w trudnych sytuacjach. Pokazał to podczas strajków, sam to widziałem w stoczni w maju i sierpniu 1988 roku - wspomina prezes PiS. Potem jego zdaniem "Wałęsa odszedł, a to co było później, to już tylko żenada".

Jarosław Kaczyński odnosi się również do polityków z którymi współpracuje, albo współpracował w przeszłości.

O Zbigniewie Ziobrze

„Ambitny, zdolny i inteligentny chłopak z Krynicy, z rodziny lekarskiej. Dobrze wychowany. W czasie wielkiej posuchy w ówczesnym młodym pokoleniu, w latach 90., potrafił coś zrobić, pokazać naprawdę pozytywną i odważną aktywność. Chodzi o Stowarzyszenie Katon, zajmujące się ludźmi skrzywdzonymi przez przestępców.”

O Zycie Gilowskiej

„Ma wybitne zdolności w mówieniu do dużego audytorium. Potrafi okręcić sobie publiczność wokół palca. Dlatego Tusk ja traktował jako zagrożenie. Bo ona absolutnie nadaje sie na przywódcze politycznego. Chyba dość długo wierzyła, że jest w stanie odebrać Tuskowi Platformę. I gdyby Tusk w 2007 roku przegrał wybory, to Zycie mogłoby się udać. To jest jedyna kobieta spośród tych, które znam, mająca kwalifikacje przywódcze”.

Już trochę trochę mniej ciepło pisze Kaczyński o byłej współpracowniczce, dziś w PJN, Elżbiecie Jakubiak

„Energiczna. Jak mi mówił Leszek, o wyraźnych zdolnościach przywódczych. Odegrała dużą rolę w stworzeniu kręgu, którym, w jakiejś mierze, posługiwał się Leszek przy różnych inicjatywach. Po zasługach w Ratuszu przeszła do Pałacu. I tam się zaczął z nią wielki kłopot. Leszek zapytał współpracowników o to, czego ona właściwie chce. Usłyszał, ze Elżbieta chce być tam królową. Ale królową nie mogła zostać”.

O Joannie Kluzik-Rostkowskiej

„To, co zrobiła, kiedy szefowała PJN, a także wtedy, gdy przeszła do Platformy, każdy może ocenić. Poszła droga między groteską a czymś dość brzydkim. I w tym sensie przeszła do historii.”

O Romanie Giertychu

„Zdolny, sprawny prawnik, jednocześnie jest w nim jakaś niebywała jak na jego wiek niedojrzałość. Miałem bardzo często wrażenie, iż rozmawiam z 16- czy 18-letnim chłopcem. Strasznie labilny, nie był w stanie dotrzymać słowa nawet przez parę godzin, bez przerwy coś mu się zmieniało. Jakieś polityczne ADHD. Były momenty, w których fascynował się Leszkiem Millerem, którego zresztą bezczelnie zaczepiał, gdy ten siedział w rządowym „tramwaju”. Chodził do niego do szpitala po wypadku helikoptera, przekonywał mnie, ze to był zamach, twierdził, że mówił to tez samemu Millerowi.”