Rada Krajowa PO przyjęła w czwartek jednogłośnie listy wyborcze kandydatów do Sejmu i kandydatury do Senatu. Premier Donald Tusk przekonywał, że tylko szeroka formacja - od Jarosława Gowina do Bartosza Arłukowicza - uchroni Polskę przed tymi, którzy "chcą zamienić Polskę w gniazdo nienawiści".

Z "jedynek" na listach PO do Sejmu wystartują m.in. Donald Tusk w Warszawie, Grzegorz Schetyna w Legnicy, Ewa Kopacz w Radomiu, Cezary Grabarczyk w Łodzi, Rafał Grupiński w Poznaniu, Julia Pitera w Płocku.

W czołówkach list będą także politycy, którzy dopiero niedawno związali się z tą formacją. Szczecińską listę PO otworzy b. poseł SLD Bartosz Arłukowicz, w Rybniku jedynką będzie b. przewodnicząca PJN Joanna Kluzik-Rostkowska, a związany wcześniej z SdPL Dariusz Rosati będzie drugi na liście w okręgu podwarszawskim.

Kandydatami do Senatu z list PO będą m.in. minister obrony narodowej Bogdan Klich w Krakowie, Leon Kieres we Wrocławiu, czy marszałek Senatu Bogdan Borusewicz w Gdańsku. Na senackich listach PO znaleźli się także politycy związani do niedawna z innymi formacjami - Jan Filip Libicki z PJN wystartuje w jednym z okręgów w Wielkopolsce, Kazimierz Kilian również z PJN będzie się ubiegał o mandat senatorski w okręgu wałbrzysko-świdnickim, a b. europoseł SdPl Józef Pinior z Jeleniej Góry i Legnicy.

PO poprze w wyborach do Senatu polityków lewicy Włodzimierza Cimoszewicza i Marka Borowskiego. Obecnej posłance SdPl Izabelli Sierakowskiej PO ma udzielić wsparcia w ten sposób, że nie wystawi swego kandydata w okręgu lubelskim, w którym Sierakowska będzie ubiegała się o mandat senatorski.

Platforma nie zezwoliła natomiast na start do Senatu Barbarze Zdrojewskiej (żonie ministra kultury) i szwagrowi Grzegorza Schetyny - Konradowi Rowińskiemu. Zgodnie z wewnętrzną regulacją Platformy na listach wyborczych ma nie być członków rodzin kandydatów.

Premier mówił w czwartek na posiedzeniu Rady Krajowej, że "Platforma Obywatelska jest gwarancją tego, aby następne cztery lata były latami możliwie zgodnej, harmonijnej budowy lepszej przyszłości dla Polaków". "PO jest gwarancją, a przynajmniej staramy się być gwarancją, że Polska w najbliższej przyszłości nie utonie w jazgocie konfliktów, pretensji, roszczeń, że Polska będzie miejscem pozytywnej energii - zaznaczył.

Tusk stwierdził też, że każdy Polak, każdego dnia, w ciągu najbliższych kilku lat będzie odczuwał "w swoim portfelu skutki złych lub dobrych rządów". "A fundamentem dobrego rządzenia w Polsce (...) jest stabilna, optymistyczna, a jednocześnie realistyczna formacja polityczna. Szeroka, zbudowana z wielu zgodnie współpracujących środowisk - to jest właśnie ta szansa dla Polski i każdej polskiej rodziny" - podkreślił.

Przekonywał, że "Polska potrzebuje siły politycznej, która wszelkie radykalizmy, polityczną nienawiść pozostawi na boku". "Nie może być tak, że spór polityczny, różnice poglądów są alibi dla tych, którzy z polityki chcą uczynić gorącą wojnę wszystkich ze wszystkimi" - mówił premier.

Jak dodał, wszyscy w Polsce są pod wrażeniem tragicznych wydarzeń w Norwegii. "To pokazuje, jak ważne jest, aby ludzie, siły polityczne, narody wyrzekły się wszelkich radykalizmów, agresji i nienawiści" - podkreślił szef PO.

"Nie chcę tutaj w żadnym wypadku insynuować jakiejkolwiek sile politycznej w Polsce skłonności do działań przesadnie agresywnych. Chcę tylko powiedzieć, że w Norwegii też nikt nie sądził, że możliwa jest taka tragedia. (...) Nie ma narodu i kraju wolnego od tego typu ryzyk" - mówił Tusk.

Jak dodał, jeśli zabraknie politycznego rozsądku, jeśli zabraknie siły politycznej, która ma pozytywną energię, to także Polska może stać się miejscem, gdzie "agresja, nienawiść czy frustracja zaczną nadawać ton narodowej polityce".

Tusk zadeklarował, że PO idzie do "wielkiego boju o mandaty" w wyborach parlamentarnych przekonana, że alternatywą dla PO może być "zamęt czy niezdolność do tworzenia pozytywnych konstrukcji, czy sensownych z punktu widzenia interesu narodowego koalicji". "Stanowimy dziś dla Polaków rękojmię tego, że następne cztery lata mogą być czasem spokojnej, konsekwentnej budowy" - podkreślił.

Premier ocenił, że Platforma odważnie "otworzyła" swoje listy na ludzi, którzy przyszli z różnych stron polskiej sceny politycznej i zaakceptowali fundamentalne zasady działania Platformy. "Tylko szeroka formacja - sięgająca od Jarosława Gowina do Bartosza Arłukowicza - może uchronić Polskę przed tymi, którzy chcą zamienić Polskę w gniazdo nienawiści i agresji. To jest nasze pierwsze przykazanie" - podkreślił szef PO.

Tusk mówił, że Jarosław Gowin (uważany za głównego partyjnego konserwatystę) przysłał mu rano sms-a z pytaniem "czy Platforma na pewno jest Platformą, jeśli sięgamy dzisiaj od Gowina do Arłukowicza, od Libickiego do Sierakowskiej?". "W dzisiejszych czasach Polska potrzebuje dokładnie takiej formacji" - przekonywał premier.

Gowin powiedział PAP po posiedzeniu Rady, że zmieszczenie w PO poglądów ludzi takich jak on i na przykład Arłukowicz "będzie dużym wyzwaniem dla władz klubu". Podtrzymał także swoje zastrzeżenia związane z udzielaniem przez PO wsparcia Sierakowskiej.

Szef PO zapewniał jednak, że bierze pełną odpowiedzialność za szerokie otwarcie list PO. "Postępujemy roztropnie (...), chcemy zagwarantować, aby w Senacie znaleźli się ludzie, którzy - mając różne poglądy - nie zafiksują się wyłącznie na blokowanie działań rządu" - przekonywał. Jak dodał, sam będzie jeździł po kraju i wspierał kandydatury Marka Borowskiego, Izabelli Sierakowskiej i Włodzimierza Cimoszewicza do Senatu.

Zdaniem Tuska, celem Platformy jest "wolna Polska, zmodernizowana, nowoczesna, bijąca się o pierwsze miejsce w Europie". Jego zdaniem spory ideologiczne nie mogą angażować Polaków, którzy "chcą za ciężką robotę zarobić ciężkie pieniądze i budować nowoczesną Polskę".

"Wierzę głęboko w to, że Platforma tak długo jak będzie umiała poprzez mocne centrum godzić i łagodzić wrażliwości z prawa i z lewa, równocześnie angażując lewicę i prawicę do wspólnego dzieła na rzecz nowoczesnej Polski, tak długo nasze istnienie będzie miało sens" - podkreślił premier. "Jak ruszymy w jakiś ostry, ideologiczny bój, to bardzo szybko skończy się to klęską i dla Polski, i dla samej Platformy" - ostrzegał.

Premier rekomendując uczestnikom Rady Krajowej przyjęcie list mówił, że politycy PO bez wstydu pójdą do każdego polskiego domu tłumaczyć, dlaczego ubiegają się o głosy.

"Jestem przekonany, że standard na tych listach jest wystarczająco wysoki, by z taką dumą i pewnością siebie, w dobrym tego słowa znaczeniu, pewnością własnych racji i argumentów, do Polaków pójść" - ocenił.

Marszałek Sejmu, wiceszef PO Grzegorz Schetyna ocenił w rozmowie z PAP, że listy PO są "szerokie" i są na nich osoby, które "w sensowny sposób chcą zmieniać Polskę, chcą pokoju, a nie wojny". "Jest pytanie o spójność przyszłego klubu PO w przyszłym parlamencie, ale wierzę, że klasa tych ludzi, doświadczenie, odpowiedzialność pozwoli nam zbudować dobry klub parlamentarny" - zaznaczył. Schetyna wyraził też przekonanie, że Platforma wygra wybory.