Zarówno Zdrojewska jak i Rowiński mieliby startować do Senatu z Dolnego Śląska - Zdrojewska z Wrocławia, a Rowiński w okręgu zgorzelecko-bolesławieckim. To sprzeczne z niepisaną, wewnętrzną regulacją, że na listach ma nie być członków rodzin kandydatów.
"Pisanej regulacji nie ma, ale jest dobry obyczaj. Wszystko jest do rozstrzygnięcia na zarządzie krajowym" - poinformowały źródła PAP we władzach partii. Zarząd zbierze się najprawdopodobniej w najbliższy wtorek, a w piątek 29 lipca finalny kształt list wyborczych PO ma zatwierdzić Rada Krajowa partii.
Rowiński poinformował na początku czerwca, że chociaż chciał kandydować, to nie zezwoliły mu na to władze partii - właśnie dlatego, że jest szwagrem Schetyny. Z kierującym dolnośląską PO Jackiem Protasiewiczem PAP nie udało się skontaktować. Jarosław Duda z zarządu dolnośląskiej PO pytany o start Zdrojewskiej i Rowińskiego odpowiada, że decyzja jeszcze nie zapadła. "Wiem, że temat nie jest zamknięty, chyba wszystko się może zdarzyć" - powiedział PAP w piątek Duda. Potwierdza to posłanka Ewa Wolak, również z zarządu dolnośląskiej PO.
Duda podkreślił, że zarówno Zdrojewska, jak i Rowiński to "nie tylko członkowie rodzin", ale aktywni samorządowcy z wieloletnim stażem. "To nie są osoby z przypadku, od lat funkcjonują w polityce" - przekonywał Duda.
Zdrojewska uzyskała wstępną zgodę władz partii na kandydowanie
Media pisały, że Zdrojewska uzyskała wstępną zgodę władz partii na kandydowanie, co wykorzystał Schetyna - jako precedens - w przypadku kandydowania Rowińskiego.
Start w wyborach Zdrojewskiej i Rowińskiego można widzieć jako kolejną odsłonę walki o wpływy na linii "spółdzielnia" Cezarego Grabarczyka - ludzie Grzegorza Schetyny - przyznają źródła PAP we władzach partii. Za stronników Schetyny uchodzą m.in. Rafał Grupiński, Jarosław Gowin czy Małgorzata Kidawa-Błońska, a Grabarczyka - Andrzej Biernat, Ireneusz Raś, Tomasz Lenz i właśnie Bogdan Zdrojewski.
Między "grupami wpływów" Schetyny i Grabarczyka iskrzyło podczas ustalania kształtu list do Sejmu, m.in. w Lublinie. Po ponadgodzinnej dyskusji na posiedzeniu zarządu krajowego uznawana za zwolenniczkę Grabarczyka Magdalena Gąsior-Marek (zasłynęła wręczając ministrowi infrastruktury kwiaty po nieudanej próbie odwołania go przez opozycję) utrzymała jedynkę na liście lubelskiej, chociaż Schetyna chciał tam umieścić posłankę Joannę Muchę. Schetynę poparł premier Donald Tusk, ale zostali przegłosowani. Ostatecznie Mucha awansowała na miejsce drugie, a na trzecie, inny z ludzi Schetyny - Włodzimierz Karpiński.
Źródła PAP oceniają, że "spółdzielnia" Grabarczyka straciła trochę w porównaniu ze stanem sprzed posiedzeń zarządu dotyczących list sejmowych. Podkreślają jednocześnie, że Tusk próbuje utrzymać równowagę miedzy grupą Grabarczyka i Schetyny. Podczas zarządu premier szukał porozumienia, lekko utrącał Grabarczyka, ale nie uderzył w niego mocno; sprawy zmierzają ku równowadze - ocenili rozmówcy PAP.
Próba przesunięcia Grupińskiego z "jedynki" w Poznaniu na "jedynkę" w Kaliszu
Inną odsłoną tarć między grupami Schetyny i Grabarczyka była próba przesunięcia szefa wielkopolskiej PO Rafała Grupińskiego (uznawanego za zwolennika Schetyny) z "jedynki" w Poznaniu na "jedynkę" w Kaliszu, za czym opowiedziała się m.in. minister zdrowia Ewa Kopacz. Do zmiany nie doszło, za Grupińskim opowiedział się jednoznacznie Tusk. Zwolennicy Schetyny umocnili się na liście w Opolu, m.in. na miejsce trzecie awansował tam wiceminister infrastruktury Tadeusz Jarmuziewicz - informowały źródła PAP.
Inna linia sporu w PO, to kwestia "otwarcia" Platformy na środowiska lewicowe. Szeregi PO zasilił Bartosz Arłukowicz; Platforma chce w wyborach do Senatu poprzeć m.in. Włodzimierza Cimoszewicza i Marka Borowskiego, na listach do Sejmu umieściła m.in. Dariusza Rosatiego.
W mediach pojawiały się pogłoski, że Platforma mogłaby też poprzeć do Senatu Izabellę Sierakowską, co skrytykował uznawany za naczelnego partyjnego konserwatystę Jarosław Gowin, ale nie był odosobniony w swoich poglądach.
"Żarliwa apologetka PRL, czy osoba o takich radykalnie antykościelnych poglądach - ona miałaby być popierana przez partię, należącą do klubu chadeckiego w Parlamencie Europejskim? To byłoby dziwaczne" - stwierdził Gowin. Dodał, że gdyby PO zdecydowała się poprzeć Sierakowską, należałoby się zastanowić, czy Platforma nie popada w "polityczną schizofrenię".
Sam Gowin też nie był pewny, czy znajdzie się na liście do Sejmu, bo przeciwny mu szef małopolskiej PO Ireneusz Raś chciał go przesunąć do Senatu. Nie udało się (Gowin wystartuje do Sejmu, choć nie z pierwszego miejsca), ale za to miejsce na krakowskiej liście stracił stronnik "konserwatystów" Łukasz Gibała (do tej pory nie ma decyzji, czy je odzyska).
Partyjnych konserwatystów wzmocnił transfer z PJN Jacka Tomczaka
Partyjnych konserwatystów wzmocnił z kolei niedawny "transfer" z PJN Jacka Tomczaka. "W Platformie w tej chwili toczy się bardzo istotna debata pomiędzy liberałami i konserwatystami m.in. w kwestiach dotyczących in vitro, związków partnerskich oraz liberalizacji ustawy antyaborcyjnej. Efekt tej debaty będzie miał kluczowy wpływ na kształt polskiej demokracji po wyborach. Traktuję swoje wejście do klubu Platformy właśnie jako wzmocnienie skrzydła konserwatywnego w PO" - deklarował otwarcie były poseł PJN.
Politycy PO przyznają, że na czas kampanii wyborczej ideologiczne spory ulegną najprawdopodobniej wyciszeniu. "To jasne, że ani in vitro, ani związki partnerskie nie będą osią naszej kampanii, ale po wyborach spór w tych sprawach rozgorzeje na nowo" - przyznają politycy PO.
Komentarze(11)
Pokaż:
Według ostatnich zapewnień premiera Donalda Tuska, najpóźniej do 29 lipca poznamy raport komisji Jerzego Millera na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej.
- Pani redaktor, po tym, co polski rząd zrobił - a raczej, czego nie zrobił - w sprawie wyjaśnienia tej katastrofy ja się już nie łudzę, że poznam prawdziwe jej powody. Przynajmniej nie z ust pana Tuska i jego ekipy rządowej. Proszę zauważyć, że ten termin - 29 lipca - jest już którymś z kolei zapowiadanych momentów ogłoszenia raportu. Od ilu już miesięcy rząd robi nam - pogrążonym w bólu rodzinom - nadzieję, a później ją depcze? Przecież my od piętnastu miesięcy nie możemy dobłagać się o podstawowe dokumenty dotyczące naszych bliskich, choć w kluczowych dla polityków momentach zawsze się nam je obiecywało. Dlatego też nie wierzę w kolejne zapewnienia premiera. Według mnie, jest to tylko gra pod publikę.
- Pan premier wie, że jeżeli ten raport zostanie upubliczniony przed wyborami, to ani on, ani PO nie będą mogli liczyć na wygraną. Dlatego też nie wydaje mi się, by zdobył się on na taki krok. Ale na temat Platformy Obywatelskiej nie chcę już więcej mówić, bo tylko szkoda moich nerwów.
Sugeruje Pan, że cały raport możemy poznać dopiero w październiku?
- Według mnie, jest to bardziej możliwy termin. Bo niby dlaczego nie pokazano nam tego raportu jeszcze w zeszłym miesiącu, gdy był on przekazywany premierowi Tuskowi do wglądu?
Podobno nie był jeszcze do końca przetłumaczony...
- Ale co za bzdury! Przecież ten raport był pisany po polsku i dla nas go nie trzeba tłumaczyć. Ja nie potrzebuję zapoznawać się z tym raportem w języku rosyjskim czy angielskim. Chcę tylko przeczytać go w oryginale. Poza tym, co mnie obchodzi jego tłumaczenie? To był polski samolot rządowy, z polską załogą i polską delegacją najwyższego szczebla i ten raport najbardziej interesuje nas, Polaków. Dlatego też chcę go dostać po polsku, nie po rosyjsku czy angielsku. A swoją drogą, to ile czasu może zająć tłumaczenie jednego dokumentu, jeśli zajmuje się tym tak duża liczba osób? Bo przecież rząd za nasze pieniądze powołał niby najlepszych tłumaczy i podejrzewam, że za wcale niemałe pieniądze.
- W przypadku tego raportu nie mam żadnych złudzeń. Nie spodziewam się, żebyśmy poznali z niego prawdę na temat tego, dlaczego musieli zginąć nasi bliscy. Moim zdaniem, będzie to tylko powielenie rosyjskich teorii, dzięki którym Rosjanie zdejmą z siebie odium winy.
Liczy się Pan z tym, że winą zostanie obciążony Pański syn?
- Nie mam wątpliwości, że właśnie tak będzie. Bo przecież ci, którzy faktycznie zawinili, nie wezmą na siebie odpowiedzialności. Kiedy kilka miesięcy temu pierwszy raz przeprowadzała pani ze mną i moją żoną wywiad, powiedziałem pani, że oni i tak zwalą winę na załogę, bo piloci nie mogą się już bronić, więc tak będzie najłatwiej. I od tego czasu moje przypuszczenia sprawdzają się w zupełności. Cały czas ze strony polityków partii rządzącej i ze strony Rosji słyszymy tylko powtarzaną uparcie "jedyną słuszną prawdę", a mianowicie, że "winna jest załoga".
"Oszukalismy tyle razy,teraz tez oszukamy","Glosujcie na nas - BARANY !"
Zdrojewskich. Schetyna ma też córkę zatem kto wie może i ona się pojawi na liście.