Szef Stronnictwa Demokratycznego Paweł Piskorski został formalnie oskarżony o użycie w 2001 r. w urzędzie skarbowym sfałszowanego dokumentu o sprzedaży antyków. Grozi mu o 6 miesięcy do 5 lat więzienia. Polityk się nie przyznaje.

"Dzisiaj przesłaliśmy Sądowi Rejonowemu Warszawa-Wola akt oskarżenia w tej sprawie" - powiedziała PAP w czwartek rzeczniczka prokuratury Monika Lewandowska, potwierdzając informację "Rzeczpospolitej".

Lewandowska poinformowała, że w akcie oskarżenia Piskorskiemu zarzucono posłużenie się sfałszowaną umową kupna-sprzedaży "przedmiotów zabytkowych z zakresu malarstwa i rzemiosła artystycznego sprzed 1945 r.", na której podrobiony został podpis osoby kupującej antyki. Piskorski miał się posłużyć tą umową w sierpniu 2001 r. w urzędzie skarbowym Warszawa-Wola.

Zakwestionowana umowa nosi datę 19 stycznia 1997 r. Opiewa na kwotę ponad 900 tys. zł. Piskorski figuruje na niej jako sprzedający antyki. Kupującym około sto przedmiotów miał być antykwariusz Zygmunt M., który na mocy tej umowy miał wejść w posiadanie starodruków, obrazów i przedmiotów do wystroju wnętrz.

Prokuratura oskarżając Piskorskiego zarzuciła mu przestępstwo posłużenia się podrobionym dokumentem, za co grozi kara od 6 miesięcy do 5 lat więzienia. Fałszerstwo podpisu ma potwierdzać ekspertyza kryminalistyczna zamówiona u biegłych na potrzeby śledztwa. Biegły porównujący podpisy antykwariusza na umowie i na innych dokumentach doszedł do wniosku, że brak jest cech wspólnych między porównywanymi podpisami - poinformowała prokuratura.

Sama sprawa podrobienia dokumentu została umorzona, jako że karalność tego typu przestępstwa jest już przedawniona.

Piskorski nie przyznaje się do zarzuconego mu czynu. Po tym jak w zeszłym roku przedstawiono mu zarzut w tej sprawie, uznał go za całkowicie nieprawdziwy. Polityk podkreślał wtedy, że nikt nie zarzuca mu, że to on sfałszował podpis. "Jestem w tej sprawie nie tylko niewinny, ale też z całą 100-procentową pewnością jestem pewien finału tej sprawy" - dodawał szef SD.

"Pan Piskorski złożył obszerne wyjaśnienia w toku śledztwa, w których kwestionował postawiony mu zarzut" - powiedziała PAP prokurator Lewandowska.

13 stycznia zeszłego roku CBA na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Warszawie przeszukało dom szefa Stronnictwa Demokratycznego. On sam w publicznych wypowiedziach stawiał pytanie, czy ta sprawa nie jest politycznym odwetem na nim - jako byłym polityku PO, a obecnie konkurencie tej partii.

Mówił on, że przez lata nie było żadnych wątpliwości co do tej umowy, aż do roku 2007, kiedy zaczęto ją kwestionować. Zaznaczył jednak, że spór z Urzędem Skarbowym zakończył się pod koniec listopada 2009 r. prawomocnym postanowieniem sądu. Wtedy - jak mówił - Wojewódzki Sąd Administracyjny przyznał, że nie ma żadnych podstaw, aby kwestionować zawarcie i realizację umowy z antykwariuszem.