Ta tragedia wstrząsnęłaby każdym państwem. Po zamachu na nowojorskie wieże, londyńskie, madryckie czy moskiewskie metro zamykano giełdy, rządy nie potrafiły pozbierać myśli, a tym bardziej zapanować nad spiskowymi teoriami paraliżującymi kraj.
Prawda, okoliczności były nader różne, ale też ofiary nie były tak znaczące dla funkcjonowania państwa. W poplątanych polsko-rosyjskich dziejach przestrzeń do nadinterpretacji była ogromna. Aż dziw bierze, że podejrzliwość nie zawładnęła naszymi umysłami. Nie mniej zaskakująca może być naturalność, z jaką odbywa się przejmowanie odpowiedzialności w armii i każdej z instytucji, która straciła swoich szefów. Jakbyśmy trenowali ten scenariusz od lat. Choć doskonale wiemy, ile napięć i emocji budziła każda z tych nominacji w przeszłości. Złoty jakby był impregnowany na tąpnięcie w strukturach państwa.
Nie mamy złudzeń, żywioł polityczny wróci i przykryje ulotne chwile narodowego spokoju. Nie zmieni jednak czegoś, co w harmidrze awantur partyjnych udało się zbudować. Trwałych struktur stabilnego, demokratycznego państwa. Uroczystości żałobne to też rzadka okazja do zadumy, że jest coś, co nam się udało.