Wątpliwości Wassermanna i innego członka komisji z PiS Andrzeja Dery, budzi spotkanie z 2004 r. ówczesnego wiceprokuratora generalnego Kazimierza Olejnika z policjantami z grupy śledczej CBŚ, którzy prowadzili dochodzenie. Efektem tego spotkania, na którym policjanci mieli zapoznać prok. Olejnika z wiedzą operacyjną na temat sprawy, był plan dalszych działań operacyjnych, który sporządził prok. Józef Piechota - ówczesny szef biura ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej - a Olejnik go podpisał.
Przesłuchany w czwartek prok. Piechota nie pamiętał tej notatki (którą komisja mu okazała) i zeznawał wcześniej, że z zasady prokurator nie wnika w działalność operacyjną policji, ale "oczekuje na jej wyniki", by operacyjną wiedzę przekuć na procesowe dowody. Nie potrafił wyjaśnić, dlaczego i na jakiej zasadzie prok. Olejnik spotkał się z grupą z CBŚ. Przyznał jedynie, że Olejnik interesował się sprawą porwania Krzysztofa Olewnika. "Chyba zapoznali go z tą wiedzą na zasadzie dobrej współpracy" - dodał prok. Piechota.
O to wszystko sejmowa komisja chce pytać Kazimierza Olejnika. Jego przesłuchanie - prawdopodobnie w listopadzie. "Jest pytanie, czy działalność policji i prokuratury, która przez wiele lat nie mogła doprowadzić do wykrycia sprawców, to tylko rażące błędy i zaniechania, czy też działanie intencjonalne" - mówił Wassermann.
Piechota: podstawą przeniesienia sprawy były stwierdzone nieprawidłowości
To prok. Piechota - po trzech latach prowadzenia śledztwa najpierw w Prokuraturze Rejonowej w Sierpcu, a potem w wydziale śledczym Prokuratury Okręgowej w Warszawie, doprowadził do przeniesienia sprawy do wydziału ds. przestępczości zorganizowanej stołecznej prokuratury, gdzie śledztwo wreszcie uporządkowano i zgromadzono materiał, który posłużył do zatrzymania sprawców, przedstawienia im zarzutów i aresztowania. Jak się okazało, Krzysztof Olewnik już wtedy nie żył.
Piechota przyznał, że podstawą przeniesienia sprawy, a dodatkowo odebrania jej płocko-radomskiej ekipie policyjnej (kilku jej członków ma obecnie zarzuty) i przekazania CBŚ, były stwierdzone nieprawidłowości oraz podejrzenie o przecieku informacji z dochodzenia.
Wcześniej przed komisją zeznawał prok. Jan Wiesław Warchoł z Prokuratury Apelacyjnej. To on sporządził analizę śledztwa, która posłużyła do przeniesienia go z Sierpca do Warszawy. Posłowie mówili w czwartek, że był to "pierwszy przełom w sprawie", bo po roku prowadzenia śledztwa zauważono, że prowadzący je prok. Leszek Wawrzyniak nie radzi sobie z tą skomplikowaną materią.
"Stwierdziłem brak zaangażowania prokuratora w czynności śledcze i to, że właściwie wszystkie realizuje policja, a prokurator ogranicza się do tych, których policja nie ma prawa wykonywać" - powiedział. Liczył on, że przeniesienie sprawy do prokuratury wyższego szczebla spowoduje, że będzie ona prowadzona "z większym profesjonalizmem".