Do tragedii doszło podczas wyjazdowego posiedzenia sądu, dotyczącego podziału majątku. W domu było siedem osób - poza członkami rodziny - 77-letnim Zbigniewem M., jego żoną, jej bratem, synem - sędzia, protokolantka i adwokat.

Z ustaleń funkcjonariuszy wynika, że w pewnym momencie, podczas rozmowy, 77-latek wyciągnął broń i zaczął strzelać. Zastrzelił swoją żonę i ranił syna (który w wyniku obrażeń zmarł), szwagra (został ranny m.in. w klatkę piersiową) i sędzię, a następnie próbował wzniecić pożar. Ogień ugasili przybyli na miejsce strażacy.

Jak powiedział rzecznik prasowy Sądu Okręgowego Warszawa-Praga Marcin Łochowski, życiu sędzi rannej w strzelaninie nie zagraża niebezpieczeństwo, odniosła powierzchowne rany. Łochowski wyjaśnił także, że zdecydowano się na wyjazdowe posiedzenie, ponieważ sędzia miała dokonać oględzin dzielonego majątku.

Sprawca cały czas jest na Oddziale Intensywnej Terapii

Brata żony desperata i samego 77-latka do szpitali przewiozło Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Sprawca cały czas jest na Oddziale Intensywnej Terapii, jego szwagier przeszedł operację i jest w tzw. śpiączce farmakologicznej.

O strzelaninie policja została poinformowana ok. godziny 12. Jeszcze we wtorek przesłuchiwani byli świadkowie zdarzenia - adwokat i protokolantka.

W mediach pojawiły się informacje, że 77-latek wcześniej przygotował się do zbrodni i podpalenia domu. Miałby o tym świadczyć m.in. znaleziony przez strażaków kanister. Policjanci nie chcą jednak tego komentować. "Ten mężczyzna mieszkał ze swoją rodziną w jednym domu. Mimo to nie zdecydował się wcześniej na taki krok. Trudno też mówić by celowo zaatakował sędzie - została ranna raczej przypadkowo" - podkreślił jeden z funkcjonariuszy.

Policjanci ustalają też, czy prawdziwe są informacje przekazywane przez sąsiadów rodziny, że Zbigniew M. już wcześniej odsiadywał wyrok więzienia.

Śledztwo w sprawie strzelaniny prowadzić będzie Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga.